Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

skim i angielsko-arystokratycznym; drugi, nic zgoła nie dostawszy z domu, pod wpływem uniwersytetów niemieckich; pierwszy, z zamożnego pochodząc rodu, żył niemal wyłącznie z ludźmi tak zwanego wyższego towarzystwa, mającymi też same przywidzenia i nawyknienia; drugi, z bardzo skromnych początków wyszedłszy, żył z ludźmi różnych warstw, głównie średnich, mającymi rozmaitsze i luźniejsze wyobrażenia; jeden, pouczony powstaniem listopadowem, przeciwnym był z przekonania wszelkim tego rodzaju późniejszym zakusom; drugi, pod tym względem, ulegał złudzeniom swego serca i pragnienia; otóż główna między nimi różnica, ale w jednym i drugim górowała nad wszystkiem innem miłość ojczyzny i chęć przysłużenia się niepospolitem uzdolnieniem wyobraźni i rozumu sprawie narodowéj, dla któréj wytrwale i wyłącznie na różnych polach pracowali obadwaj; ktoby zaś Libelta uważał za przeciwnika uczuć i obowiązków religijnych, ten chyba o ostatnich chwilach jego życia nie słyszał, nie czytał dzieł jego, osobliwie zaś nie zna wstępnych słów do jego testamentu.
Nie dziwię się ludziom, którzy, mając przodków, cieszą się z tego; bawią mnie ludzie, którzy dorabiają sobie przodków, myśląc, że im każdy wierzy, ale wysoko cenię tych, którzy sami są przodkami, a do takich należał Karol Libelt; czem był, zawdzięczał swym zdolnościom, swéj pracy i swemu poświęceniu. Skończył właśnie szkoły, gdy ja tutaj do gimnazyum przyszedłem, ale zostawił po sobie tradycyę i nieraz słyszałem uczniów klas wyższych i profesorów opowiadających o nim, o Kolickim, o Kidaszewskim, jako o feniksach gimnazyalnych. Nie tylko w językach się odznaczał, lecz przedewszystkiem w matematyce, a profesor Buchowski, u którego tylko matematyk był człowiekiem, uśmiechał się z zadowoleniem, gdy o nim czasem wspomniał. Wła-