Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

miast Ryszard Berwiński, nie powiedziawszy poprzednio ani słówka redaktorom Gazety polskiéj, z którymi wspólnie pracował. Gazeta polska wychodziła już od półtora roku i pismo to, mające na owe czasy dość znaczną liczbę odbiorców, występowało w interesie polskim tak śmiało, że niemal każdy jego numer w dzisiejszych czasach byłby na się ściągnął szczególne względy proknratora; ale zająwszy stanowisko ogólnie narodowe, nie wszczynało z zasady żadnych sporów i wybuchów stronniczych.
Zdawało się przeto niektórym z dawniejszych zwolenników dążności czterdziestego szóstego roku, że jest nie dość demokratyczne; ba! znaleźli się nawet tacy, co je ogłosili organem króla Adama. Nie wiem czy Libelt podzielał tego rodzaju przekonania, objął wszakże naczelną redakcyę nowego pisma, którego większa część artykułów rozumujących i znaczna literackich z jego pióra wyszła. Obadwa czasopisma szły swoją drogą, nie zawadzając w ogóle o siebie, a jeśli się przypadkiem panie Ludwiku, spotkasz z niemi w jakiéj bibliotece, bo są już teraz rzadką ciekawością, będziesz mógł, przerzucając je choć pobieżnie, przekonać się, że co do dążności i zapatrywań narodowych nie różnią się bynajmniéj między sobą. Obadwa skończyły swój żywot równocześnie w połowie piędziesiątego roku, zgniecione środkami, których administracya pruska przeciw nim użyła.
Nie długo potem przeniósł się pan Karól na wieś, ale ta powtórna gospodarka była w ogóle dla niego pobocznem zatrudnieniem. Napisał wtedy lub przerobił większą część swoich rozpraw filozoficznych, a przytem nie usuwał się od służby publicznéj, owszem przez cały szereg lat posłował znów w Berlinie, a nawet w końcu przewodniczył Kołu polskiemu, zabierając głos wielokrotnie na posiedzeniach sejmowych, bądź w obronie praw na-