Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/188

Ta strona została uwierzytelniona.

zestawieniu, w którem się teraz niemal wszystkie tak liczne ich przedmioty znajdują, musisz uznać zasługę tych, co się z tak mozolnego i trudnego zadania należycie wywiązali, rozumie się, panów konserwatorów oraz hrabiego Engeströma, jako sekretarza.
O pierwszym z konserwatorów, Albinie Goreckim, już ci dawniéj wspomniałem. Był on w samych początkach, gdy to, co się zebrało, dusiło się bez ładu w dolnych pokojach biblioteki Raczyńskich. Zacny pan Albin o porządkowaniu myśleć nie mógł; zresztą ani miejsce, ani jego stan umysłowy nie były po temu.
Z jego następcą poznałem się przypadkiem, nim tu jeszcze przez Towarzystwo powołanym został. Wracałem z Kórnika od pana Działyńskiego, nie pomnę już którego roku, i wsiadł razem ze mną do dyliżansu jakiś młody człowiek. Siedzieliśmy z początku milcząc naprzeciw sobie, nareszcie zaczęła się rozmowa, która mi dała dobre wyobrażenie o moim nieznajomym. Opowiadał niejedną rzecz ciekawą, tyczącą się osób, miejsc i szczegółów literackich naszego kraju, prócz tego o podróży, którą odbywał po wschodnich regionach z jednym z paniczów tutejszych, a któréj szczegółów, nawiasem mówiąc, bardzo ładnie przez niego opisanych doczytać się możesz w „Albumie z podroży na Wschodzie“ w zmarłym już od dawna Tygodniku poznańskim; — zaspokoił wreszcie ciekawość moją, mówiąc, że się nazywa Hieronim Feldmanowski.
Późniéj spotkałem się po drugi raz z tym Feldmanowskim przy dość uroczystéj sposobności. Pan Turno, wyprawiając obiad dla Kraszewskiego, który przez czas niejaki tu u nas gościł, zaprosił także kilku znajomych z miasta. Przybywszy do Objezierza, zastaliśmy tam, prócz Kraszewskiego, dość znaczną liczbę osób, po większéj części obywateli wiejskich i pomiędzy nimi pana