Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/215

Ta strona została uwierzytelniona.

sze kamienice zaraz za Orlim rogiem, z których pierwszą przed dwoma laty przebudowano; daléj, stary niepozorny dom o wielkiéj bramie wjezdnéj, niedawno zwalony dla przeprowadzenia nowéj ulicy obok Średniéj szkoły, prócz tego będący tuż przy szpitalu Dyakonisek dworek ze schódkami na zewnątrz, zajęty obecnie przez rozmaitych pastorów, a należący dawniéj wiele lat do majora Treskowa, znanéj w mieście osobistości, którą spotykało się bardzo często na Alei i Teatralnym placu. Wszystkie inne budynki powstały w późniejszych czasach, a między niemi najpierw owe dwa jak bliźnięta do siebie podobne domki, u góry płaskiemi wazonami ozdobione, które, po czterdziestym roku, wystawili sobie dwaj bracia Zakrzewscy, Ludwik i Teofil, wróciwszy z Anglii, gdzie, lat kilka bawiąc na wychodźtwie, ożenili się z dwoma Angielkami, rodzonemi siostrami.
Królewską bramę kilkanaście lat po czterdziestym roku wystawiono; to co jest za nią mało się zmieniło. Owe wzdłuż drogi do Jeżyc prowadzącéj stare kasztany od moich lat najpierwszych pamiętam i po obydwóch jéj stronach, jak dzisiaj, ogrody i pola warzywne; ale ogród po prawéj stronie zaraz za bramą będący dopiero od lat kilkunastu teraźniejsi właściciele uporządkowali, upiększyli i żelaznemi sztachetami obwiedli; długo był drewnianym parkanem otoczony i wewnątrz zaniedbany równie jak przynależny murowany dworek za nim stojący. Do kogo posiadłość ta pierwotnie należała, powiedzieć ci nie umiem, lecz gdy do szkół chodziłem królowała tutaj stara Wojdowa. Znał ją cały Poznań, znały ją osobliwie gospodynie domów i kucharki. Była to sobie prosta kobiecina wiejskiego rodu, gruba Niemka, w wielkim czepku chustką owiązanym, któréj mąż umiał, jeden z pierwszych pod miastem, produkować rzadkie jeszcze wtenczas warzywa lepszego rodzaju. Mieli Wojdowie