Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/220

Ta strona została uwierzytelniona.

drugi dom od rogu Garbarskiéj. Mieli oni przez długie czasy jedyny w mieście znaczny handel szkła i wyrobów szklanych, na którym dorobili się pokaźnego majątku. Handel ten objął późniéj po nich i prowadził na tem samem miejscu jeden z młodszych synów pana Stanisława Kolanowskiego, który jednak, mniéj pomyślnie na tem przedsięwzięciu wychodząc, po kilku latach przesiedlił się do Królestwa.
Syn zaś starych Bischofów, po śmierci rodziców, nie tylko, jak ci mówiłem, tę tutaj kamienicę wybudował, lecz na obszernym gruncie za nią urządził wielki zakład łaziebny, korzystając z płynącéj w bliskości Bogdanki. Było tam wszystko, czego sobie w tym rodzaju życzyć można; wielka wspólna łaźnia dla zimnych kąpieli latem, ciepłe łazienki i parowe, prócz tego bardzo praktycznie i dogodnie obmyślana, pierwsza w naszem mieście pralnia publiczna. Nie długo to jednak trwało; zdaje się, że łaźnie i pralnie zawiodły w obrachunkach; zamieniono je na mączkarnię, a gdy i ta gałąź przemysłu pomyślnie rozwinąć się nie mogła i inne obok tego zaszły okoliczności, sprzedał Bischof całą swoją posiadłość i wyniósł się z Poznania. Kupiła ją przełożona Urszulanek, siostra Morawska i przeniosła tutaj z Szewskiéj ulicy swój klasztor, pensyonat i szkołę. Ale święte panny ledwo obejrzeć się zdążyły, jak im będzie w téj nowéj siedzibie, w któréj długą przyszłość sobie rokowały, gdy nagle spadły na nie gromy falkowskie, jako na istoty dla całości i wielkości Niemiec nader niebezpieczne.
Szkołę zamknięto, a wygnane Urszulanki schroniły się do Krakowa, gdzie ich rząd austryacki za „reichsgefährlich“ nie uważa. Równocześnie niemal z ich wydaleniem zakupiono tę ich własność, przebudowano tylne budynki i pomieszczono w nich szkołę rządową żeńską,