Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/235

Ta strona została uwierzytelniona.

Ziółkowskiego, który zastrzelił właściciela wsi Nitkowskiego, wracającego z polowania, uwikławszy się w romans z jego żoną. Obrona była trudna, potrafił go jednak Krauthofer ocalić od śmierci. Obok prac urzędowych zajmował się gorliwie wszystkiem, co tylko ze sprawą narodową jakikolwiek miało związek. Nie tylko dawniejszemi przygodami swemi, ale wszędzie i zawsze, mimo przykrych i niebezpiecznych skutków, których już był doznał, okazywał w dziedzinie patryotycznéj zapał, śmiałość i stanowczość rzadką nawet w owych czasach swobodniejszych; pod tym względem dorównywał Niegolewskiemu, z którym go łączyła ścisła przyjaźń jako też wielkie podobieństwo duchowego i nerwowego usposobienia. Dodaj do tego rozum bystry i do nagłych zwrotów skory, rzutność w pomysłach czasem do wybryków wiodącą, żywą, częstokroć fantastyczną wyobraźnię, chęć znaczenia i niemałe o sobie rozumienie, a będziesz miał mniéj więcéj pojęcie o téj osobistości, która li tylko własną wolą i energią potrafiła się wznieść nad zwyczajny poziom, zwracać na się uwagę publiczną i pod niejedym względem zasłużyć sobie na uznanie współrodaków. W pełni sił jeszcze fizycznych i umysłowych umarł piędziesiątego trzeciego, czy czwartego roku w Berlinie, jak mi powiadano, skutkiem niebaczności operatora, który, wyrzynając mu wrzód w klatce piersiowéj powstały, jednę z głównych tętnic sercowych nadwerężył.
Na przeciwnej stronie Teatralnéj ulicy przywodzi mi na myśl trzeci dom od rogu Królewskiego Placu, ten jednopiętrowy z małym balkonikiem i do najdawniejszych tutaj należący, profesora Czwalinę, który był jego właścicielem; ale o weteranie owym poznańskiego gimnazyum opowiem ci późniéj co tkwi jeszcze w méj pamięci, gdy, do starego miasta przyszedłszy, rozpomnę sobie moje szkolne dzieje.