już nazwiskiem, nowe pismo tygodniowe Orędownik naukowy, oraz, by niedoświadczyć trzeciéj może niespodzianki, własną drukarnię na Garbarach, w domu Poplińskiego. W Orędowniku, którego pewnie nie widziałeś, bo nic prędzéj nie idzie na wieczną zatratę jak pisma peryodyczne, a o którym ci późniéj może to i owo powiem, mniéj już historycznych rzeczy zamieszczał Łukaszewicz, ale, obok wspólnéj z Poplińskim czynności w układaniu numerów, pisał głównie notatki bibliograficzne i obszerniejsze recenzye dzieł wychodzących i pod tym względem popadł nieraz w nieporozumienie z panującym wówczas prądem.
Nie potrzebuję ci mówić o jego patryotyzmie; był to człowiek, dla którego poza polskiemi dziejami i poza polską sprawą nic nie istniało i który, na teraźniejszość naszą zapatrując się tak jak Marcinkowski, widział ratunek narodu w zasadach zachowawczych, wzmaganiu się materyalnem i ciągłem rozbudzaniu ducha polskiego wszelkiemi możliwemi sposobami, przedewszystkiem pielęgnowaniem języka, dziejów i literatury ojczystéj. Ztąd też wszystko, co temu zagrażało lub zagrażać się zdawało, wzniecało w nim niechęć i obawę, nawet gniew, a że był pod tym względem draźliwym, przytem twardym w swoich przekonaniach, mało nieraz okazywał pobłażliwości w sądach i ocenach pism i ludzi. Nikt mniéj w życiu i zasadach nie objawiał przywidzeń lub słabostek arystokratycznych i szlacheckich, nikt szczerzéj nie uznawał praw ludu i krzywd, które mu się działy i dzieją, potrzeby podnoszenia go na poziom stanów oświeceńszych, jak Łukaszewicz; ale w podbechtywaniu tego ludu, wzniecaniu w nim chęci i namiętności zdrożnych, łudzeniu go próżnemi nadziejami, a szczególnie w zamiarach powstańczych widział tylko nieszczęście dla ogółu. Miał z tego powodu żal i wstręt do tak zwa-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.