Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

w bliższych i przyjacielskich stosunkach, szczególnie w tych czasach, gdy pożycie między Polakami w mieście miało jakąś spoistość. Widywał się Kaczkowski tutaj i przestawał z wszystkimi niemal przyzwoitymi ludźmi, miał dużo także znajomych na prowincyi, lecz obracał się najchętniéj w ściślejszem kółku zaprzyjaźnionych rodzin, do których należeli Rosowie, Sypniewscy, Kolscy, Ogrodowicze, osobliwie zaś Mielcarzewicze, Kwaśniewscy, Nieszczottowie, Mateccy i Cegielscy. Nadzwyczaj łatwy w obejściu, życzliwy dla znajomych, wesoły zwykle i zadowolony z siebie i ze świata, trochę może epikurejczyk, lubił towarzystwa i, jak mówią Francuzi, une vie plantureuse, ale pod tym względem zawsze zachował miarę, był bowiem przy tem wszystkiem nader roztropny, nawet czasem więcéj niż oszczędny; dla przyjemności nie zapomniał nigdy o tem, co ważniejsze i sprawami swemi tak pokierować umiał, iż ze skromnych początków doszedł w niezbyt długim czasie do bardzo znacznego majątku. Nie można zaprzeczyć, iż pani Fortuna była dla niego łaskawą, ale w tem jego zasługa, że z tą łaską rozsądunie obchodzić się potrafił i nie tylko jéj nie strwonił, jak tylu innych zrobiło, lecz wszelkie z niéj możebne korzyści wyciągnął.
Urodził się Kaczkowski w pierwszych latach tego wieku, a chociaż genealogii jego szczegółowéj nie znam, wiem jednak, że miał ojca szlachcica, bene natum et possessionatum w Gnieźnieńskiem, który za młodu byłby wyśmiał cygankę wróżącą mu syna z wagą i kwartą. Tymczasem do tego przyszło; dość znaczny majątek ziemski rodzinny skutkiem wojny i przechodu wojsk, a bardziéj skutkiem niestatku domowego runął wcześnie; państwo Kaczkowscy rozeszli się na różne strony; ze starszym ich synem nie wiem, co się stało,