a pochodzenie to zdradzały, przy pierwszem zaraz spotkaniu, jego ruchy, szczególnie zaś twarz, oczy i włosy, chociaż postawy był krótkiéj, grubawéj i silnéj. Porozumiewał się tu z nami francuzczyzną, którą mówił dość prędko, lecz z właściwą Włochom intonacyą i posługując się mnóstwem oryginalnie, często pociesznie ukutych wyrazów i zwrotów. Ci, którzy język włoski znają, zaręczali mi, iż, chociaż wyższych nauk nie pobierał, mówił jednak i pisał po włosku sposobem ludzi wykształconych, a nawet całkiem udatne robił wiersze. W pierwszych zaraz latach młodości zaczął śpiewać, jak to tam „pod włoskiem niebem“ oni wszyscy śpiewają i osądziwszy, iż ma mocny i dźwięczny baryton, marząc przytem o losach Tamborinich, Rożerów i innych szczęśliwych gardłaczy, poszedł ich szlakiem, najpierw w swoim kraju na różnych występując scenach, a że powodzenie było zadawalniające, puścił się za granicę, do Hiszpanii, zkąd do Hawanny zrobił wycieczkę; późniéj zaś śpiewał w Egipcie, Turcyi i Rosyi, aż wreszcie przybłąkał się do Warszawy. W owych dalekich wycieczkach i różnych klimatach już się jednak głos trochę zużył, a ciała przybyło; pożegnał więc deski, dawał koncerta, szczególnie zaś uczył śpiewu. Pobawiwszy czas dłuższy w Warszawie, przybył do Poznania, najpierw w towarzystwie jednéj z uczennic swoich, która tu koncert dawała, a po niejakim czasie na stałe mieszkanie, i tutaj u nas ze trzy lata, jeśli nie więcéj, z przerwami przesiedział. W Bazarze kilka razy koncertował w różnych kombinacyach, ale ponieważ koncertowaniem tylko się gwiazdy i gwiazdory pierwszego rzędu tuczyć mogą, chwycił się potem pewniejszych lekcyi. Dawał je w mieście i na wsi z wielkiem powodzeniem; przyznać bowiem trzeba, iż uczył nie tylko chętnie, lecz i z zapałem, osobliwie gdy znalazł trochę zdolności i dobréj woli. Mógłbym ci kilka
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.