Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.

tylko po francuzku. W jego towarzystwie był ów Rentz, który potem jako dyrektor osiadł stale w Berlinie, tam pobudował wspaniałe cyrki i bodajnie jeszcze żyje, dorobiwszy się, raczéj dojeździwszy, europejskiéj renomy i wielkiego majątku. Że w swoim rodzaju jest niepospolitym, widać było już wtenczas; zadziwiał wszystkich swoją śmiałością i karkołomnemi skokami, osobliwie tak zwanem salto mortale, którego sobie pozwalał na nieosiodłanym koniu.
Młody jeszcze, wysoki, silnie zbudowany, twarzą i włosami bardzo przypominał żyda, nie wiem jednak, czy nim był w istocie. Czynił wrażenie na płci pięknéj, co pociągnęło za sobą awanturkę, o któréj dość powszechnie mówiono, lecz czy nie była mytem, ręczyć nie mogę. Otóż mieszkała tu wtenczas pani X., wdówka nie stara, tak między trzydziestą a czterdziestą wiosną, dość wysoka, blondyna, jeszcze zupełnie ładna, très chic, pochodząca ze wsi i żyjąca z osobami wielkiego świata. Bywała często w cyrku, poczem zaczęła brać lekcye konnéj jazdy u Rentza, a ponieważ szły dobrze, przejęła się w skutek tego podobno tak silną wdzięcznością dla swego nauczyciela, że, gdy z Poznania wyjechał, ulotniła się za nim. A co daléj?… Tego nie wiem, tyle rzeczą pewną, że nigdy jéj potem w mieście nie widziałem i nikt mi powiedzieć nie umiał, co się z tą panią stało, gdy się raz i drugi pytałem.
Za ujeżdżalnią i po téj saméj stronie powstały przy Lipowéj ulicy, przed wszystkiemi innemi, dwa niewielkie bezpiętrowe domy, z których jeden widzisz jeszcze tutaj, lecz ulepszony i przystrojony w porównaniu z dawniejszym swoim wyglądem; na miejscu zaś drugiego trzypiętrową wystawiono kamienicę. W obydwóch owych domkach przebywały kiedyś znane mi osobistości.
Otóż ten co pozostał, był pierwszem i kilkoletniem