Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

bości, zresztą dosyć częste i w kołach niezamożnych, a pochodzące z wpajanego przez całe otoczenie, niemal od urodzenia, przekonania o jakiéjś lepszości rasowéj, są w naszych czasach całkiem nieszkodliwe, a nawet mogą być dla ogółu nader cenne i dobroczynne, byle je równocześnie łączono z myślą francuzkiego przysłowia: noblesse oblige. Każdy z nas teraz zapomni o dumie rodowéj pana Edwarda Raczyńskiego, o jego chęci odróżniania się i odosabniania od innych, która może też była wynikiem nerwowego ustroju i któréj przypisać należy mnóstwo niechętnych i stronniczych o nim sądów, wobec tego, iż w wysokim stopniu miał za zasadę: noblesse oblige, a żyjąc sam do zbytku skromnie, nawet skąpo, jak mi mówiono, myślał przedewszystkiem, działał i grubo wydawał dla dobra ogółu. Nie zapomniał, że jest Polakiem, a, jako pan polski, uważał za powinność objawiać tę pańskość na korzyść swego narodu.
Całą drugą, o wiele większą połowę swego życia przepędził tutaj w kraju, gdzie był jego majątek ziemski, a zajmując się sam naczelnym zarządem rozległych dóbr swoich, w których administracyi mnóstwo Polaków miało utrzymanie, nie tylko ich nie uszczuplał, lecz je powiększył, mimo ogromnych wydatków. Te wydatki szły w najznaczniejszéj mierze na cele publiczne. Uznając, wkrótce po drugim zaborze, konieczność podniesienia u nas poziomu oświaty, ponieważ nie było w całéj téj części kraju publicznego księgozbioru, któryby dla nas i następców przechowywał skarby dziejopisarstwa i piśmiennictwa ojczystego, krzewił przy tem zamiłowanie do nich i ułatwiał prace i badania na tem polu, stworzył Raczyński taki zakład, który krocie kosztował. Nie tylko bowiem wzniósł budynek ów niemały i ozdobny, lecz dał własny swój księgozbiór, około dwadzieścia tysięcy