Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/63

Ta strona została uwierzytelniona.

cych lub śpiewających; gdy instrument odłożą lub gębę zamkną, żaden ślad po nich nie zostaje prócz wspomnienia tych, co ich słyszeli. Któż teraz wie o Rogerze, który przed dwoma czy trzema laty umarł? A w swoim czasie, za Ludwika Filipa i jeszcze w początkach Napoleona III, rozgłośnym był w Europie, a w Paryżu niemal czczonym jako pierwsza gwiazda opery. Sam mi powiadał, iż zaczął z dołu i, skończywszy szkoły, pracował w biurze notaryusza. Lubił od najmłodszych lat śpiewać i zdarzyło mu się kilkakrotnie popisywać się z gardłem swojem na wieczorkach. Znawcy zwrócili mu pewnego razu uwagę na to, że w gardle ma kapitały, a ponieważ go akta i pandekta nieszczególnie bawiły, przeto, posłyszawszy ową dobrą wróżbę, porzucił notaryat, zaczął się uczyć muzyki i śpiewu, na co późniejsza jego żona wspaniałomyślnie łożyła, i popróbowawszy potem sił na małych teatrach, przyjętym został do wielkiéj opery paryzkiéj. Zajął tutaj niebawem pierwsze miejsce, nie tylko jako niezrównany tenorzysta, lecz i jako wyborny aktor, a przez lat kilkanaście sypały się nań oklaski, honory, co lepsze, pieniądze, we Francyi i Anglii. Żył jak wielki pan i świata używał, a z innemi szlachetnemi pasyami łączył zamiłowanie do flintki i polowania.
To mu wreszcie na złe wyszło; pewnego razu bowiem, gdy, goniąc za zającem i przechodząc przez płot, flintą nieostrożnie poszarpnął, zamek puścił, a strzał zgruchotał mu prawą rękę. Chirurdzy robili co mogli, aby ją uratować, ale nakoniec nie szło inaczéj, trzeba było odjąć mu ją poza łokieć. W skutek tego chorował bardzo długo, a ponieważ bez prawicy na deski wstąpić nie mógł, przyprawili mu mechanicy sztuczną rękę. Pokazywał mi ją; bardzo zręcznie była zrobiona, tak że nie tylko mógł nią na wszystkie strony ma-