lepiéj, że zakończyło się także kilku bardzo pięknemi obrazami, obmyślanemi przez panię Mańkowską, a ułożonemi artystycznie przez pana Jaroczyńskiego; odznaczało się między niemi szczególnie „Oblężenie Trębowli“, do którego ozdoby przyczyniły się nie mało młodziuchne wtenczas panny Mańkowskie.
Nareszcie, latem trzydziestego siódmego czy ósmego roku, znalazł się naczelny prezes Flottwell przypadkiem raz w lepszym humorze, pozwolono zatem na przedstawienia polskie w teatrze miejskim, gdy się tutaj jakieś wędrujące towarzystwo z Królestwa pojawiło. Dyrektorem jego był Raszewski, który, jak się zdawało, za młodych lat lepszych czasów na wsi używał, a po ich smutnym końcu poszedł za przykładem i jeździł wózkiem Thespisa.
Jegomość nie wysoki, nie chudy, miał zwykle fizyonomię wesołą, stojąc przed drzwiami teatru i patrząc na wchodzącą publiczność, a posiedzenia winne i niewinne przed i po przedstawieniach dość lubił. Gdy trzeba było koniecznie, wchodził także na deski w rolach humorystycznych i nieźle czasem wyglądał. Jako pierwszy kochanek i bohater występował Łoziński, a pani Dąbrowska, nie wielka, okrągława, bardzo żwawa i dość ładna kobietka, kochała się na scenie dość układnie, a i za sceną okrutną podobno nie była. Z téj nie licznéj zresztą drużyny innych nie pamiętam, bo ich tylko kilka razy widziałem, przybywszy do Poznania podczas feryi uniwersyteckich; przypominam sobie tylko, że Trzydzieści lat z życia szulera, w któréj to sztuce Łoziński był bardzo dobrym szulerem, zrobiły wielkie wrażenie na publiczności, tak iż je kilka razy przedstawiano.
Późniéj, także jeszcze przed rokiem czterdziestym, przyjechał z Krakowa Chełchowski. Towarzystwo
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.