Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

budynku występujących, szczegółów ci podać nie mogę ledwo je raz czy dwa widziałem i miałem dosyć. Wiem przecież, że za jego bytności było tu w pewnych kółkach bardzo wesoło. Dalszych dziejów teatru polskiego od czasu gdy się ustalił i we własnym, przy Berlińskiéj ulicy nowo wystawionym budynku rozgościł, rozpowiadać ci nie będę, panie Ludwiku, bo to przedmiot nadto świeży; często o nim mówią w naszym świecie tutejszym, nieraz i piszą, możesz się więc o tem od innych lepiéj dowiedzieć niż odemnie, zwłaszcza iż skutkiem starych lat coraz bardziéj obcym się staję teraźniejszemu życiu. Zresztą dość już długo na tem miejscu stoimy, pójdźmy trochę daléj.
Ten dom, który tu widzisz naprzeciwko teatru, na rogu Rycerskiéj ulicy, należał, jak tylko zapamiętam, do jednego z głównych adwokatów poznańskich, pana Hoyera, którego brat był zamożnym aptekarzem w Bydgoszczy, a bratanek jeszcze przed kilku laty, profesorem uniwersytetu warszawskiego na wydziale lekarskim. Widując go przedtem bardzo często na ulicach i na przechadzkach, poznałem się z nim późniéj, gdy już był w podeszłym wieku, w domu doktora Mateckiego, i przy każdem spotkaniu robił na mnie wrażenie człowieka spokojnego, rozważnego, który poza sądowem zatrudnieniem, lubił zajmować się czytaniem i obeznany był dokładnie z bieżącą literaturą niemiecką. Dla nas Polaków był przyjacielskim i życzliwym, znajdując się ze światem polskim w blizkiem powinowactwie, ponieważ siostra jego wyszła za pana Maurycego Szumana i była matką całéj licznéj generacyi Szumanów, tak znanéj z swego patryotyzmu. Rozpoczął Hoyer swój zawód adwokacki w Pile i Wyrzysku, ale późniéj przeniósł się do Poznania, a dom jego tutaj, licznie zwiedzany przez wyższych urzędników i wojskowych niemieckich, ucho-