szczęśliwie do doktoryzacyi i już był rozpoczął ów długo trwający egzamin rządowy na lekarza praktycznego, gdy mu się nagle nić przerwała.
Świeżo był wtedy jakiś tam Ronge wymyślił nowokatolicyzm i pociągnął przykładem swoim u nas nieszczególne i zniemczałe indywiduum, pana Czerskiego. Jako o rzeczy nowéj, rozprawiano o tem wszędzie, i w podobną dysputę o reformatorach wdał się Robert Raabski z kolegą uniwersyteckim, panem Chamskim, należącym wtenczas do jeunesse dorée. Dysputa się zaostrzyła i zaakcentowała tak silnie, iż przyszło do pojedynku. Biedny Robert, znany zresztą między nami z swéj zimnéj, niemal obojętnéj odwagi, źle na tem wyszedł, dostał bowiem w górną część uda strzał, który mu kość znacznie nadwerężył. Rana tem gorszą była, iż lekarze, kuli wydobyć nie mogąc, zostawić ją musieli. Po długich i przykrych cierpieniach zabliźniło się to wszystko, ale nastąpiły znaczne okulawienie i częste dolegliwości w miejscu odniesionéj rany.
Czterdziestego ósmego roku, wróciwszy do Poznania, zastałem go tutaj. Widać po nim było skutki owego pojedynku, mimo to okazywał się bardzo czynnym w posługach dla Komitetu narodowego, jako i w sprawach Klubu polskiego, o którym ci poprzednio mówiłem. Ponieważ biegle władał językiem niemieckim i znaczną miał łatwość w pisaniu, przeto z jego pióra płynęły wszelkie manifesta, protesty i skargi tego Klubu, wystósowane do publiczności niemieckiéj lub do władz rządowych. Wszystkie te ogłoszenia i broszury są teraz wielką rzadkością, bo mało kto je chował, zwłaszcza iż każdy dzień prawie coś nowego przynosił. Gdy późniéj wrzawy polityczne ustały, rzadko kiedy spotkałem się z doktorem Raabskim i nie wiem gdzie się obracał
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/82
Ta strona została uwierzytelniona.