Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

mieszkanie na antykwarnią zamienił, skupował, zkąd się dało, w mieście, na prowincyi i za granicą, sztychy, olejne obrazy, stare meble, starą broń, różne ciekawości i płody sztuki. Było tam mnóstwo nieszczególnych rzeczy, ale często udało mu się nabyć przedmioty rzetelną, czasem znaczną wartość mające, a ponieważ wtedy pieniądze jeszcze jako tako były w kraju i znajdowali się ochotnicy, a Lissner w handlu był zręczny i dla grzeczności swéj i potulności lubiony, szedł ten handel pomyślnie. Do głównych jego odbiorców w gałęzi starych obrazów olejnych i rzadkich rycin, prócz pana Seweryna Mielżyńskiego, należał kanonik Kiliński, który, za jego pośrednictwem, nabył niejeden piękny okaz do swego zbioru, ale przytem niejednę bochomazę. Mnóstwo też malatur, antyków i starych książek sprzedawał Lissner bardzo bogatemu ongi i świetnemu obywatelowi, którego fortuna dość dawno temu poszła drogą wszelkiego ciała, a zbiory za marne pieniądze przeaukcyonowali wierzyciele. Lissner sam, pracą, mozołem i zręcznością, to mu przyznać trzeba, jako też nadzwyczajną oszczędnością w życiu, doszedł do czego chciał i zebrał wcale pokaźną sumę, jednakże biedak końca szczęśliwego się nie doczekał. Był jeszcze właściwie w sile wieku, gdy go ciężka jakaś nerwowa choroba pochwyciła. Parał się z nią długo, ale wreszcie boleści nieustające tak mu dokuczyły, że z rozpaczy sam sobie życie odebrał. Można o gwałtowności cierpień oraz o sile jego woli wnioskować z tego, że powiesił się na klamce od drzwi i musiał nie mało przejść trudu, nim się w taki sposób udusić zdołał.
Dom następujący był, dawniejszemi czasy, głównym w całym tym szeregu, lecz miał także, jak wszystkie inne, jedno tylko piętro. Do kogo należał początkowo i co się w nim działo, nie wiem; kupił go późniéj pan