siostrą, ile pamiętam, adwokata tutejszego Mittelstaedta, która chociaż, w dniu gdy jéj zapalono pochodnie Hymena, nie była już pączkiem, przekonana jednak, iż wielkim małżonka swego obdarzyła zaszczytem, trzymała go w ścisłem poddaństwie. Język całéj rodziny, jéj pożycie towarzyskie były wyłącznie niemieckie; pani nie mówiła nigdy po polsku i szczęśliwą późniéj się czuła, że obiedwie swoje Niemeczki, które zresztą, lubo nie wysokie, całkiem były ładne i wedle modły wyższych sfer niemieckich zręcznie wytresowano, a przytem posażne, wydać mogła za regierungsrathów, bodajnie nawet za vonów, o co jéj bardzo chodziło. Syna jedynaka dyrektora Stoca pamiętam, gdy był chłopcem w niższych klasach; słabo wtenczas mówił po polsku i do Polaków się nie liczył. Powiadano mi późniéj, że wyszedł na gospodarza i nic już więcéj o nim nie słyszałem.
Naukowych pozostałości mało co mamy po dyrektorze Stocu; prócz jakiéjś rozprawy w programie, któréj treści już nie pamiętam, znałem tylko jego tłómaczenie tablic chronologicznych Kohlrauscha, tem lepiéj, że w kwincie i kwarcie będąc, nieraz je błogosławiłem. Zresztą naukowe troski mało co niepokoiły szanownego dyrektora, główne zaś jego starania zmierzały ku temu, żeby dojść do majątku; i czego pragnął, dokazał, osobliwie, jak mówiono, z pomocą szwagierka Mittelstaedta i innych amikusów adwokatów niemieckich, bo nietylko dom tutaj posiadał i córki dobrze wyposażył, ale i wioskę kupił między Poznaniem a Czempiniem leżącą, gdzie życia dokonał w pierwszych latach po czterdziestym.
Następującą za domem Stoca kamienicę dała sobie postawić pani Kolska, po śmierci męża, gdy syn jéj objął aptekę; nie pamiętam już dokładnie roku, lecz zdaje mi się, że krótko po czterdziestym. O panu aptekarzu Kolskim wspomniałem ci, gdyśmy Stary Rynek
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/108
Ta strona została przepisana.