Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/11

Ta strona została skorygowana.

kamienicę budować piędziesiątego siódmego czy ósmego roku, a żywot swój zawdzięcza ona budowniczemu Hebanowskiemu, który powziął myśl wystawienia jéj, ułożył plan i przeprowadził budowę, zawarłszy finansową spółkę z dr. Mateckim. Z początku mieszkali i gospodarzyli w niéj obadwaj; późniéj odprzedał Hebanowski swój udział wspólnikowi, który się jéj pozbył siedemdziesiątego czwartego roku. Rezydował tu zatem Teofil Matecki bez przerwy na dole, a ponieważ był jednym z wybitniejszych członków dawniejszego społeczeństwa naszego, oraz od wieków przyjacielem moim i opiekunem cielesnym, nie mogę minąć tego domu, w którego pokojach tyle miłych chwil przepędziłem, żeby ci nie wspomnieć o jego mieszkańcach. Chociaż Matecki znacznie był starszym odemnie, pamiętam go jednak jeszcze z czasów gimnazyalnych. Jako sekstaner i kwintaner niemal codzień w szkole lub w kościele patrzałem z uszanowaniem na dorosłego już prymanera, chociaż ledwo nazwisko jego znałem. Był on przecież wtedy homo sui juris i stał od dawna — jak to mówią na własnych nogach. Urodzony w Poznaniu z rodziców wcale nie zamożnych, od dziesiątego roku zaledwo się, z pomocą głównie matki, jak mi to sam kiedyś powiadał, przerąbać zdołał przez elementarną naukę i niższe klasy gimnazyalne; mimo gorliwéj chęci wykształcenia się i wydobycia nad poziom, byłby musiał książki porzucić, gdyby wcześnie, bo w tercyi, czy nawet już w kwarcie, nie był sam zaczął pracować na swoje utrzymanie, dając korepetycye ledwo półzłotkowe, po kilka godzin dziennie. Państwo Wołłowiczowie wzięli go do chłopców swoich i to wielką dla niego było pomocą; późniéj zaś dostał się do domu państwa Szumanów jako ochmistrz ich dwóch starszych synów, Leona i Idziego, a stosunek wzajemnego zaufania i poważania z tą rodziną