Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/116

Ta strona została przepisana.

pominąć milczeniem; przez Cegielskiego poznałem się z nim i z całą jego rodziną, a za szczerą życzliwość, którą mi zawsze okazywał, zachowuję go wiernie w wdzięcznéj pamięci. Był to szlachcic polski dawnéj jeszcze daty, jakich teraz już nie napotkasz. Z początkiem tego wieku miał lat osiemnaście i odebrawszy szkolne wychowanie w Rydzynie, u księży Pijarów, którzy tam, aż do drugiéj okupacyi pruskiéj, w klasztorze swym dość liczną młodzież w ścisłym trzymali rygorze, objął w bardzo młodych latach po rodzicach znaczne dobra w powiecie konińskim położone. Gospodarzył tam sobie zrazu normalnie i szczęśliwie, ale wkrótce po powstaniu listopadowem, gdy stosunki znacznie się zmieniły w tych stronach, nie mogąc znieść coraz przykrzejszego ucisku, przeniósł się, od dawna już ożeniony z bliską kuzynką, do W. Księztwa, osiadł w Tarnowie pod Kostrzynem, wsi, która dawniéj do rodziców żony należała i nie długo potem sprzedał posiadłości swoje w Królestwie. Resztę bardzo długiego żywota, bo doszedł do wieku Wilhelma I, spędził tutaj między nami wogóle pomyślnie, gdyby śmierć żony i jednego z synów nie była spokojnéj jego starości smutkiem zamąciła.
Przy pierwszem zaraz spotkaniu ujmowała każdego poważna i miła postać pana Jana. Wysoki, chudy, wyprostowany, z wesołą zwykle twarzą, żywem okiem, mimo siwych włosów, i przyjacielskiem spojrzeniem witał znajomych, a jakim okazywał się z pozoru, takim był w istocie, otwartym, szczerym i łatwym w pożyciu. Przyjmując wszystkich przyzwoitych ludzi z równą, wrodzoną sobie swobodną grzecznością, lubił pogawędzić, pożartować, gościnnym był u siebie do nadmiaru i na wskroś polskim duchem i poczuciem przejęty, zwłaszcza iż po niemiecku ani słówka nie umiał. Gdy szło o pieniądze, rozważny i wcale nierozrzutny, okazywał się chętnym,