Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Nepomucen Sadowski, czasem Maks Kolanowski; Cegielski był między nimi jednym z najzapaleńszych, a ponieważ odznaczał się logicznością i jasnością w obronie swych opinii, przytem rozporządzał niemałym zasobem pozytywnych wiadomości, zjednał sobie wkrótce między kolegami powszechne uznanie i pewien wpływ moralny. Wiedziano zresztą już tu i owdzie, po za kółkiem uniwersyteckiem, o jego zdolnościach, skutkiem czego znalazł zaraz drugiego roku zaszczytne zatrudnienie jako nauczyciel księżny Wandy Czartoryskiéj, Radziwiłłównej z domu, która, chcąc się douczyć języka polskiego i zapoznać z literaturą naszą, wezwała Cegielskiego w tym celu i przez dwa lata przeszło brała od niego lekcye prywatne, a niemal równocześnie powierzyła mu także opieka ks. Augusta Sułkowskiego wykształcenie tego młodzieńca w języku jego rodzinnym. Taki rodzaj zajęcia był dla niego nader pożądany, nie tylko z powodów materyalnych, lecz głównie dla tego, iż zmuszał go do pracowania nad gramatyką i literaturą ojczystą, do których już w szkołach powziął zamiłowanie i którym aż do śmierci wierności dochował. Zastanawianie się nad formami gramatycznemi greckiemi, osobliwie zaś nad etymologią polską, wskazało mu niebawem, dla gruntownego zbadania pierwiastków i zasad owéj etymologii, konieczność zapoznania się z sanskrytem, jako najstarszą siostrą indo europejskich języków, która jedyna większą część zagadek gramatycznych, szczególnie w słowiańskich narzeczach, rozwiązać może. Zaczął więc gorliwie uczyć się sanskrytu pod przewodnictwem Boppa, pierwszéj wówczas pod tym względem powagi, a chociaż późniejsze zatrudnienia nie pozwoliły mu się dokładnie wykształcić w tym bardzo trudnym języku, praca jego, lubo urywkowa, nie była dlań bez korzyści, nastręczyła mu bowiem gruntowniejsze zrozumienie etymologii i na-