Mielżyńskim, Potworowskim Gustawem i kanonikiem Brzezińskim, którzy go odtąd aż do końca przyjaźnią i zupełnem zaufaniem zaszczycali, powołanym został przez nich do dyrekcyi Towarzystwa Naukowéj Pomocy i sprawie jego pozostał wiernym bez przerwy aż do śmierci.
Nawał pracy, który zaraz pierwszego roku urzędowania spadł na niego w szkole i po za szkołą, dozór kilku pensyonarzy powierzonych jego opiece, dość liczne towarzyskie stosunki, od których usuwać się nie chciał i nie mógł, nie wstrzymały jednak Cegielskiego od dalszego kształcenia się w kierunku naukowym. Antoni Popliński i Józef Łukaszewicz zaciągnęli go niebawem jako współpracownika do Orędownika naukowego. Już w Październiku czterdziestego roku znajdujemy w owym tygodniku gruntownie pomyślaną i biegle wystylizowaną rozprawę jego O zasadach wychowania po szkołach wyższych, mającą na celu wykazać, że z pedagogicznéj zasady teraźniejszéj, t. j. z języków starożytnych młodzież materyalnie prawie nic nie korzysta, a formalne jéj korzyści tak są liche, iż w żaden sposób wynagrodzić niepotrafią straconego czasu i zwichniętéj pracy, że więc jedynemi podstawami rozumnego wyższego wykształcenia powinny być język ojczysty i literatura oraz wiadomości ścisłe i przyrodnicze w tym że języku podług naprzód obmyślanych metod podawane.
O wartości téj rozprawy rozwodzić się nie mam tutaj czasu; możesz ją sobie przeczytać, jeśli gdzie znajdziesz, dodam tylko, iż, chociaż sam filolog, z językami starożytnemi spojony zamiłowaniem i poniekąd osobistym interesem, nie przestał jednak Cegielski być wiernym wytrwale myślom w owéj rozprawie wypowiedzianym, przy każdéj sposobności obstawał słowem i pismem za zaprowadzeniem szkół realnych, naturalnie nie takich,
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/126
Ta strona została przepisana.