zakonu Zmartwychwstania, w przelocie przez W. Księstwo obozował czas krótki — jak mi się zdaje — w Turwi u jenerała Chłapowskiego. Co tam między nimi zaszło i czy, prócz natchnienia religijnego, nie było jeszcze innego powodu, sercowego lub zawiedzionych nadziei, zdarzającego się nieraz u młodych, nie wiem i nie pytałem nigdy Władysława, który z własnego popędu o tem nie mówił; dosyć, że dr. Alfred porzucił Poznań i sztukę lekarską, zdaje mi się, czterdziestego piątego roku, podążył do Rzymu i tam w zaciszu klasztornem przekształcił się na księdza. Ale wzruszenia, które zapewne przechodził, nie mniéj jak zmiana klimatu, kierunku i sposobu życia przyspieszyły rozwój choroby płucowéj, do któréj od dawna miał skłonność i krótko po wyświęceniu swojem umarł ten serdecznie dobry człowiek czterdziestego dziewiątego roku.
Niespełna dwa lata późniéj miałem sposobność poznania jego ojca. Przyjechał on do naszego miasta, aby widzieć Władysława, który, krótko przedtem z węgierskiéj wyprawy powróciwszy, nie posiadał się z radości, ujrzawszy ojca po ośmioletniem prawie rozłączeniu. Było i dla mnie bardzo miłą niespodzianką spotkać się z owym pierwszym historykiem naszéj literatury, którego osobę otaczał dla mnie pewien nimbus jeszcze z czasów szkólnych i lekcyi polskich Poplińskiego. Feliks Bentkowski liczył wtenczas okrągło lat siedemdziesiąt, ale robił wrażenie znacznie młodszego. Średniego wzrostu, silnéj budowy ciała, z dość dużą głową gęstym i ciemnym jeszcze włosem pokrytą, rysy twarzy miał podobne do Władysława, lecz wybitniejsze. Spojrzenie jego było śmiałe i wesołe, a cała postać, ruchy i sposób mówienia okazywały człowieka czynnego i energicznego. Krótko tutaj bawił, bo spiesno mu było z jakiemiś poszukiwaniami archiwalnemi, czy numizmaty-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/147
Ta strona została przepisana.