Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/154

Ta strona została przepisana.

cego wtenczas w Królestwie kasztelana Dembowskiego, majętny i zawcześnie sam sobie pozostawiony, byłby mógł, jak niejeden młodzik w jego położeniu czyni, puścić się na używanie świata, ileby starczyło, tymczasem już w szkołach przerzucił się na inne pole, a cała jego myśl zajętą była ideami patryotycznemi i demokratycznemi. Niepodległość Polski i wyzwolenie prostego ludu, zrównanie go zupełne z wyższemi stanami, o tem marzył wyłącznie. Mając w Królestwie usta mniéj więcéj zamknięte i ręce związane, ożeniwszy się z dziewczynką podobnego nastroju umysłowego, emigrował i przesiedział u nas blisko dwa lata. — Wszedłszy tutaj w ścisłe stosunki z miejscową partyą ruchu i pojawiającymi się tu i owdzie emisaryuszami wersalskimi, był w przekonaniach swoich politycznych najczerwieńszym między czerwonymi, nie z zazdrości lub ambicyi, jak tylu innych, lecz z prawdziwéj miłości dla ludu; konspirował potroszę, a nie mogąc jeszcze występować czynnie, chwycił za pióro i pisał. Pisywał różne rzeczy; już w Warszawie zaczął był wydawać „Przegląd naukowy“, tutaj zaś pisywał do „Tygodnika literackiego“, czasem do „Roku“, najczęściéj do „Dziennika domowego“, a nawet odważył się na dość obszerną „Historyą literatury polskiéj“, którą czterdziestego czwartego roku wydał w Poznaniu. Jest to oryginalne dziełko, panie Ludwiku, w którem się najlepiéj uwydatniła ekscentryczność wyobrażeń Dembowskiego. Nie wdając się tutaj w recenzyę, nadmienię ci tylko, że podzielił całość na dwa peryody, przed-Mickiewiczowski i po Mickiewiczowski, a wszystkich pisarzy i poetów na dwie kategorye: postępowych i wstecznych. Nie puścił mu płazem tych demokratyczno-literackich wybryków „Orędownik naukowy“ i zapłacił mu za nie niemiłosierną krytyką.