Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/162

Ta strona została przepisana.

Wkrótce potem, jeszcze tego samego roku, otworzyło się Bentkowskiemu inne pole, na którem mógł zaszczytnie służyć sprawie naszéj. Wybrany z okręgu wrzesińsko - średzkiego, a późniéj wybierany także w odolanowsko - ostrzeszowskim do sejmu berlińskiego, posłował przez lat jedenaście bez przerwy, aż do sześćdziesiątego trzeciego. Każdemu z nas starszych wiadomo jakie tam wkrótce zajął stanowisko. Między kolegami Koła polskiego stał się tym, który, niewynosząc się pozornie i nieubiegając się o tytuł pierwszeństwa, był, prawdę powiedziawszy, kierownikiem w najważniejszych sprawach, pracownikiem we wszystkich, ponieważ siedział kamieniem na miejscu swojem, nie pozwalał sobie feryi i wycieczek, pilnował sumiennie podjętego obowiązku i czasami sam jeden z posłów polskich pozostawał w izbie. Prawością swoją i stanowczem występowaniem, zawsze opartem na rozumie i dowodach, dworskiem iście wzięciem względem każdego, zyskał sobie nie tylko zupełne zaufanie i przyjaźń polskich, lecz i rzetelny szacunek niemieckich kolegów, a wdzięczność wyborców swoich i wszystkich obywateli W. Księstwa, którzy w całéj jego działalności sejmowéj i licznych przemowach widzieli dowód, że to człowiek, który wie co ma czynić na powierzonem mu stanowisku i czyni to zawsze. Mowy, w których nas bronił, ilekroć było tego potrzeba, w których bronił osobliwie używania języka polskiego po szkołach i urzędach, wolne były od deklamacyi, lecz w każdéj, panie Ludwiku, znalazłeś jasno wyłożone i silnie uzasadnione to, o co chodziło.
Czas wolny od zatrudnień sejmowych potrafił sobie Bentkowski zapełnić rozmaitemi pobocznemi pracami. Pisywał często do „Dziennika Poznańskiego“, gdy go Cegielski, jak ci przedtem mówiłem, założył; zestawił Słowniczek wyrazów obcych, które za-