z nich drugiego przeżyje, o zmarłym cośkolwiek napisze. To też nazajutrz po śmierci Bentkowskiego, umieścił pan Kaźmirz w Dzienniku piękne o nim wspomnienie, przeczuwając może, iż za kilka miesięcy na innym świecie znów się z nim zobaczy.
Otóż i koniec Podgórnéj ulicy, panie Ludwiku; długo ci mówiłem o Cegielskim i Bentkowskim, bo ich tu mało kto lepiéj znał odemnie, a sądziłem przytem, że jako młody człowiek i Polak za wzór ich sobie wziąć możesz i innym współziomkom twego wieku jako taki przedstawić.
Pójdźmy teraz daléj na ów ryneczek, który dawniéj nie miał osobnéj nazwy, a który teraz Placem Piotra się mianuje od owego kościoła ewangielickiego i przytem kalwińskiego, czyli reformowanego, bo, ile słyszałem, odbywają się tam nabożeństwa wedle obydwóch obrządków. Za moich młodych lat dolna jego część była początkiem Półwiejskiéj, górna zaś Ogrodowéj ulicy, którą późniéj Piotrową przezwano. Patrząc na ów kościół nie powiesz zapewne, że się pięknością architektury odznacza i nie obwinisz o to pana Antoniego Krzyżanowskiego, który tu nad nim pracował jako mistrz mularski, bo plany do tego budynku przyszły z Berlina, zkąd nam przecież wszystko dobre i piękne przychodzi. Jest to dla mnie budynek świeżéj jeszcze daty; byłem już dawno na uniwersytecie, gdy go trzydziestego ósmego roku zaczęto, skończono go zaś i otworzono czterdziestego pierwszego roku; przedtem na jego miejscu stało parę lichych domków z ogródkami. W ogóle plac ten wyglądał wtenczas bardzo patryarchalnie; z większych murowanych kamienic stały tylko dwie: jedna dość długa na rogu św. Marcińskiéj, prócz niéj, znacznie mniejsza na rogu Strzeleckiéj i teraźniejszéj Półwiejskiéj, naprzeciwko kościoła Piotra. Ta ostatnia jest najstarszym ze wszystkich bu-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/173
Ta strona została przepisana.