prostu, a mówił rzetelnie co myślał, dla tego też, chociaż do genialnych w swéj sztuce nie należał, wzbudzał jednak w przyjaciołach i pacyentach zupełne do siebie zaufanie. Powoli, bez rozgłosu wyrobił sobie dostateczną praktykę, i kto go raz powołał, ten się już z nim nie rozłączył, bo na jego troskliwość i sumienność liczyć było można. Dobrał tez sobie szczęśliwie towarzyszkę życia, nie z obrachunków, lecz jedynie powodowany uczuciem. Gdy już na dość pewnéj stanął podstawie i przewidywać mógł, że to pójdzie coraz lepiéj, ożenił się czterdziestego piątego roku z panną Heleną Rose, córką kupca Wincentego Rosego i siostrą owego Antosia, o którym ci już kilka razy mówiłem. Była to wtedy młodziutka jeszcze istota, należąca do najładniejszych panienek chodzących na mszę do Fary i tańczących na bazarowéj sali. Zewnętrznością różniła się ta para zupełnie. Pan Michał nie wielkiego wzrostu, dobréj tuszy, zwyczajnéj głowy i jasnych oczu nie wykwintną był postacią; pani zaś, bardzo wysmukła i lekko zbudowana, z wązką, nieco śniadą twarzyczką, dużemi czarnemi źrenicami i czarnemi włosami zdawała się pochodzić z Kastylii, albo Andaluzyi, i pamiętam, że na owym balu maskowym, o którym ci w początku naszych wycieczek wspomniałem, przebrana bardzo gustownie za hiszpańską cygankę, zwracała oczy wszystkich na siebie i narzeczonemu mnóztwo ściągnęła zazdrośników. Mimo téj różnicy pozoru, wytrwało to małżeństwo z sobą, od początku do końca, w poetycznem niemal przywiązaniu. Pani Helena wbrew wrażliwym i przeszywającym oczom, łagodna i uległa, przejęła się całkiem usposobieniem i skłonnościami męża.
Unikając towarzystw i rozrywek, ograniczyli się na bardzo ciche i skromne pożycie domowe, zwłaszcza iż wątła fizyczność pani wymagała spokoju i ochrony, a doktor już
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/177
Ta strona została przepisana.