częliśmy, ale nas bito wszędzie. Mnóstwo rannych znalazło się w Miłosławiu, Wrześni, Książu, Śremie; Matecki był bezustannie na wózku i, jak można było najprędzéj, założył lazarety w dwóch ostatnich z wymienionych miasteczek i objął nad niemi dozór lekarski, podczas gdy gospodarstwem i pielęgnowaniem chorych zajmowały się: jego żona, panny Emilia Sczaniecka, Sabina Mlecka, Aniela Kolanowska, Bolewska, Zabłocka i pani Koszkowska. Zabrało mu to kilka miesięcy czasu i wystawiło go na niemałe straty materyalne, bo nie tylko przez cały czas dochodu z praktyki nie było, lecz przy lazaretach trzeba było żyć z własnéj kieszeni i nieraz dołożyć na potrzeby chorych. Roku sześćdziesiątego trzeciego powtórzyło się to dlań, chociaż w mniejszych rozmiarach, i wtedy także wielokrotnie jeździł nad granicę i leczył rannych, w znacznéj części bezpłatnie. Bezinteresowności był bowiem Matecki rzadkiéj; dopóki mu szło dobrze, niedbał czy ten lub ów pacyent zapłaci; nigdy się należytości swojéj nie dopominał i nie skarżył się przed innymi na niepłacących. Gdzie widział prawdziwą biedę, dawał z ochotą, a nieraz aż nadto hojnie; ztąd nie mało się znalazło między zamożniejszymi takich, którzy téj jego łatwości w rzeczach pieniężnych nadużywali. Poświadczą ci to, co mówię, panie Ludwiku, wszyscy, którzy go bliżéj znali.
Z lazaretów czterdziestego ósmego roku wróciwszy, zastał w Poznaniu kwitnącą w najlepsze cholerę, na którą nawet serdeczna przyjaciółka jego żony, piękna sędzina Thielowa nagle umarła. Tak wtenczas, jako i następnego roku, a późniéj pięćdziesiątego drugiego i sześćdziesiątego szóstego, gdy ta azyatycka pani niezwykle srodze i długo po ulicach miasta naszego szalała, okazał się Matecki nieustraszonym i niestrudzonym; we dnie i w nocy nie miał pokoju, zwłaszcza iż leczył
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/18
Ta strona została skorygowana.