Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/205

Ta strona została przepisana.

ich macierzyńskiego domu, aby je słuchać spowiedzi i w duchu religijnym umacniać.
Właściwie o kapłańskiéj czynności ks. Jana pierwszy lepszy ksiądz, który go znał, dokładniejby cię pouczył odemnie, ale nie wiem, czyby się wszyscy ci księża w zdaniach swoich zgodzili; gdyż, jak między świeckimi, tak między księżmi rozmaicie o nim sądzono. Ks. arcybiskup Przyłuski, ile pamiętam z tego, co wtenczas tu i owdzie słyszałem, uznawał i cenił gorliwość jego i siły umysłowe, trzymał go jednak z daleka, jak to mówią, od wielkiego ołtarza. On sam należał jeszcze do staréj szkoły, wolnéj od zapałów, lękał się przytem opinii, iż komuś podlega, a ks. Jan był mu nadto przedsiębiorczym, nadto wpływowym i nowemi dążnościami przejętym; dla tego nie pragnął go wcale na wyspę tumską przesiedlić i trzymał spokojnie przy jego konwiktach, zwłaszcza że i niektórym starym kanonikom zdawał się za młodym i za mądrym. Wszakże przy końcu rządów swoich, uwzględniając jego zdolności i znajomości w Rzymie, użył arcybiskup Przyłuski pomocy jego w bardzo ważnéj sprawie, gdy z pewnéj strony rozmyślać zaczęto nad rozćwiartowaniem archidyecezyi i przydzieleniem jéj kawałków do dyecezyi sąsiednich. Ks. Jan wysłany do Rzymu, w umowach z sekretaryatem i bezpośrednich naradach z Papieżem, przedstawiwszy w należytem świetle o co tam chodzi, potrafił Kuryę od stawianych jéj zasadzek zabezpieczyć i odrębność archidyecezyi ocalić. Nie wiem czy z tego powodu, czy też uwzględniając poprzednie jego zasługi, mianował go Pius IX swoim prałatem domowym i protonotaryuszem apostolskim.
Wkrótce potem, po śmierci arcybiskupa Przyłuskiego, od przybycia do nas ks. arcybiskupa Ledóchowskiego, zmieniło się położenie rzeczy dla ks. Jana. Nieje-