Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/212

Ta strona została przepisana.

z pod opieki prawie osiemdziesięcioletniego dziadka, który z tego powodu nagłą śmierć poniósł; z tychże synów wreszcie, sześćdziesiątego trzeciego roku, jeden poszedł w Sybir do katorgi, drugi na wychodztwo. Pułkownik sam, jak wiem częścią od niego, częścią od jego bliższych, przechodził ciężkie losu koleje od najpierwszéj młodości. Już w szesnastym roku życia, za Księstwa Warszawskiego, odbywał ową kampanię z księciem Józefem i bił się pod Raszynem, służąc w artyleryi konnéj. Wyprawę francuzko-rosyjską dwónastego roku, przeszedłszy do jazdy, rozpoczął w stopniu rotmistrza, lecz ranny w bitwie pod Słonimem dostaje się do niewoli, skutkiem czego zapędzony w głąb Rosyi przeszło dwa lata przepędził najpierw w Woroneżu, późniéj w astrachańskim kraju. Wróciwszy potem czternastego roku do Warszawy i do wojska, wytrzymał, w stopniu podpułkownika i szefa sztabu dywizyi ułanów, blisko trzy lata służbę pod Konstantym, lecz nie mogąc nareszcie znieść szalonych czasem wybryków w. księcia, opuścił szeregi, jak niektórzy inni znakomici oficerowie i podążył do upragnionéj Litwy. Lat dwanaście potem, z wyjątkiem kilku wycieczek za granicę, spędził wśród swoich, utworzywszy własne kółko rodzinne, zarządzając bardzo znaczną fortuną, w ciągłych stosunkach z patryotycznem obywatelstwem litewskiem, na które wpływ przeważny wywierał. Ale i ten okres, pewnie najpomyślniejszy jego życia, nie minął bez prześladowań. Spadło nań podejrzenie, jak wtenczas na wielu innych patryotów w krajach polskich, że należy do owego Pestelowskiego spisku, który chciał położyć koniec carskiemu despotyzmowi w Rosyi; schwytano go zatem dwudziestego szóstego roku, więziono w Grodnie, dręczono śledztwami i wypuszczono wreszcie dla zupełnego braku dowodów, ale krępowano go odtąd nieustannym dozorem policyi.