kowscy, za pierwszéj kilkoletniéj bytności swojéj, przy Wilhelmowskiéj ulicy w owym dawniejszym, wtenczas już przebudowanym domu Wolfów i Mielżyńskich, o którym ci już dawniéj mówiłem, a mieszkanie ich stało się wkrótce jednem z bardzo ożywionych i miłych ognisk towarzyskich, przyciągających wiele osób z prowincyi i miasta. Lubo oboje z obcych nam stron pochodzili i nie chowali się u nas, potrafili, młodzi jeszcze wtenczas, zaaklimatyzować się, że tak powiem, między nami, zżyć się z społeczeństwem W. Księstwa, tak skutkiem gorących uczuć swoich patryotycznych, jako też osobistego usposobienia. Brali chętny udział we wszystkiem, co zaszło, w robotach i zabawach. Pani Sierakowska nie odmawiała swego współdziałania w rozmaitych przedsięwzięciach dobroczynnych, loteryach, przedstawieniach, balach składkowych i Towarzystwach religijnych, pana Sierakowskiego zaś mógłeś widzieć na każdem zebraniu, naradzie, schadzce lub odczycie, wszędzie, gdzie chodziło o rzecz jaką wspólną, a w hojnych datkach pro publico bono, nawet na potrzeby prywatne, mało kto mu zrównał, bo miał serce rzadkiéj dobroci i poczucie owego noblesse oblige. Kilka razy byłem tego świadkiem, iż niewzywany, z własnego popędu, przyniósł dziesięcio, dwódziesto-markówkę i więcéj, prosząc, aby dauo w tem lub owem miejscu, bo słyszał, że tam wielka bieda. Wszyscyśmy tu szczerze polubili tę przystojną osobistość pana Alfonsa, która się odznaczała nie tylko zewnętrznie piękną twarzą, swobodnem i miłem spojrzeniem, wykwintnym zawsze ubiorem, lecz dawała poznać od razu główne jego wewnętrzne przymioty, szczerą otwartość i przyjacielskie chęci dla każdego, prócz wspomnianéj dobroci serca.
Pochodząc ze znakomitéj od dawna rodziny, jedynak i właściciel bardzo rozległego majątku, bo oprócz
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/215
Ta strona została przepisana.