dóbr Waplewskich na malborskiéj ziemi, miał i w Królestwie bardzo znaczną posiadłość, byłby mógł p. Alfons, jak niejeden inny, patrzeć z góry na niższe poziomy i rozkoszować w uczuciu jakiejś wyższości; ale nie było mu to dane, bo już natura obdarzyła go, że tak powiem, demokratycznem usposobieniem i nie wiem kogo innego mógłbym ci przytoczyć, panie Ludwiku, któryby tak bez wszelkiego przymusu równym i życzliwym się okazywał dla wszystkich, jak to mówią, porządnych ludzi, czy mieli herby i marki, czy ich też nie mieli. Jeśli komu wyświadczyć mógł przysługę, czynił to z nájwiększą gotowością, prędko i sumiennie wywięzując się z danego przyrzeczenia; przytem nie skłonny do zapatrywania się na świat przez czarne okulary, owszem wesoły zazwyczaj, trochę satyryczny, żartobliwem i dowcipnem udzielaniem swych spostrzeżeń i uwag potrafił sobie jednać umysły i być wszędzie pożądanym gościem. To też nie słyszałem, iżby gdziekolwiek miał sobie niechętnych, widziałem zaś setne razy, że znajomi witali go już z daleka uprzedzającym uśmiechem. Nie dziw więc, iż w ogóle spokojnie i szczęśliwie ubiegło mu życie; wszelkie warunki były po temu i w nim i na okół niego. Odebrawszy wykształcenie szkólne najpierw jako kadet w Żoliborzu i dokończywszy je, po roku trzydziestym pierwszym, w brunsbergskim Hosianum, uczęszczał przez parę lat w Wrocławiu na kolegia prawnicze, a po tem u jednego z najbieglejszych natenczas agronomów niemieckich wyuczył się gospodarstwa tak, iż mimo młodego jeszcze wieku, objąć mógł zarząd rozległych dóbr swoich. I nie wyszło im to na szkodę, bo z wesołem i dla przyjemności tego życia dostępnem usposobieniem łączył pan Alfons dużo rozsądku, praktycznego zmysłu i silne poczucie patryotycznych obowiązków, a pod tym względem znalazł w żonie swojéj osobę, którą, obok
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/216
Ta strona została przepisana.