Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/230

Ta strona została przepisana.

stracyi, ale spotkawszy go pierwszy raz gdzie na ulicy, lub w towarzystwie, byłbyś przekonanym, że to jaki Mr. le comte, albo który z pierwszych radzców. — Wysokiego wzrostu, z piękną i szlachetną fizyonomią łączył pewną dystynkcyą w postawie, ruchach i ubiorze; — a téj przystojnéj zewnętrzności odpowiadała niezwykła wprawa i ogłada w stosunkach towarzyskich. — Za żonę, którą tylko znałem z widzenia, bo podobno wszelkich znajomości i towarzystw unikała, miał wcale nie wielką i szczupła kobietę; wdziękami się nie odznaczała, ale z jéj żywych i przenikliwych oczu odgadnąć było można, że nie jest bez stanowczéj woli i często grywa capriccio na swym fortepianie. Była ona córką jakiegoś pana, którego Pero nazywano i majorem tytułowano. Chociaż, będąc małym chłopcem, spotykałem często na przechadzkach tego już starego, niskiego i chudego człowieka, chodzącego zawsze w granatowym fraku o krótkich połach i szerokich wyłogach, w jasnych spodniach i palonych butach, z laską na ramieniu i niskim kapelusikiem na głowie, któréj gładko wygolona broda kryła się w wysokiéj białéj chustce, nie słyszałem zgoła nic z jego dziejów, tylko przypominam sobie, co pewnego razu pan Zakrzewski z Żabna, który się z nim znał, w méj przytomności o jego stoicyzmie powiadał. Gdy przyszedł go kiedyś odwiedzić, zastał krzątającego się około trumny, którą starannie falbankami i galonkami obijał, w pierwszym pokoiku, podczas gdy w drugim, przy drzwiach szeroko otwartych, jejmość jego bardzo chora leżała. Na pytanie, co się stało, czy kto umarł? — odpowiedział spokojnie czuły mąż, wskazując na drugi pokój: „To dla téj biedaczki, żyje jeszcze, jak widzisz, ale lepiéj wszystko naprzód przygotować!“
Państwo Żóchowscy mieli, zdaje mi się, tylko je-