Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/236

Ta strona została przepisana.

dobieństwa do pani Maciejowéj Mielżyńskiéj, że była to kiedyś osoba przystojna, pełna osobliwie zewnętrznéj dystynkcyi. Ja pamiętam ją podstarzałą już i nieco pochyloną, z siwym włosem, pociągłem i bladem obliczem, ale w jéj jasno niebieskich oczach, szczególnie gdy je w kim utkwiła, widać było siłę i spokojną godność duszy. Czasami, mianowicie w chwilach dłuższego zamyślenia, padał na jéj rysy odcień cierpienia; musiało się bowiem odbijać na zewnątrz wspomnienie i poczucie owych rozmaitych i ciężkich przejść, które w długiem życiu swojem przebywała.
Bardzo wcześnie wydana za kasztelanica Bonawenturę Gajewskiego, nie nazbyt czuła się szczęśliwą, jak sądzę, w tem pierwszem małżeństwie, gdyż rozwiódłszy się po paru latach, zawarła wkrótce potem drugi związek ze Stanisławem Mycielskim, wojewodzicem inowrocławskim, który miał czynny udział w wojnie napoleońskiéj przeciw Prusakom i Moskalom, szóstego i siódmego roku jako pułkownik i adjutant Masseny. Marszałek ten, będąc z częścią korpusu swego w Poznaniu, siódmego roku, gdy się panu Stanisławowi urodziła druga córka, właśnie w owym ogrodowym dworku, o którym ci wspomniałem, chętnie, na proźbę rodziców, przyjął miejsce jéj ojca chrzestnego i nadał jéj imiona: Constance, Victoire, odnośnie do swoich życzeń stałego zwycięstwa dla armii cesarskiéj. Przy téj sposobności, czy też przy innéj, był obiad u państwa Mycielskich, na którym się naturalnie nie obyło bez rozmów o bieżących wypadkach politycznych i następstwach, jakie mieć mogą. Ktoś z obywateli naszych wyrzekł otwarcie, że po skończonéj wojnie cesarz wskrzesić powinien królestwo polskie w dawnych jego rozmiarach. „Rzecz niepodobna! — zawołał na to niezbyt nam przychylny marszałek — przecież nie ma u was