wach każdy się do niéj zbliżał z uszanowaniem i panie uważały bardzo na siebie w jéj obecności.
Z księżną namiestnikową żyjąc w bliskich stosunkach, przez nią, u rządu lub dworu, niejednemu znaczną wyświadczyła przysługę, a ówczesny następca tronu, późniejszy Fryderyk Wilhelm IV, miał dla niéj szczególny szacunek i względy. Ilekroć przyjeżdżał tutaj, co się za czasów namiestnictwa dość często zdarzało, odwiedzał zawsze panię Mycielską i lubił się zapuszczać w długie z nią rozmowy, w których współzawodniczyli z sobą trafnością uwag i dowcipem wyrażeń. Przyjmowała go bez wszelkich przygotowań, z tą samą uprzejmością i prostotą jak wszystkich innych. I tak gdy pewnego razu zawiadomić ją kazał, że ku wieczorowi do niéj przybędzie, spostrzeżono trochę późno, że nie ma światła w domu; wysłała więc pani Mycielska swoją pannę klucznicę po świece do miasta. Ale z ogrodowego dworku dość daleko na Stary Rynek; nim wróciła, zciemniło się, książę przyszedł i odwiedziny odbywały się bez światła, gdy nagle żeński Merkuryusz wpadł do pokoju, wołając: „J. W. Pani, świec nie przyniosłam, bo chcą po półzłotku!“ Położenie było krytyczne, ale wszyscy się śmiali i nie popsuło to fantazyi nikomu.
Naczelni prezesowie Zerboni i Baumann mieli dla pani Mycielskiéj wszelkie przynależne względy, ale nanastępca ich Flottwel, jak dla nas wszystkich, tak i dla niéj okazał z początku niechętne usposobienie. Zawadzała mu owa przychylność następcy tronu i gdy tenże, za ponownéj bytności w Poznaniu, powiadomił przez księżnę Radziwiłłową panię Mycielską, iż tego a tego dnia do Szamotuł na obiad przyjedzie, wpadł do niéj, dzień przed terminem, Flottwel z oświadczeniem, że książę w południe nie przybędzie, bo już dla niego gdzieindziéj obiad urzędowy przysposobiono, ale że zjawi się
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/239
Ta strona została przepisana.