Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/242

Ta strona została przepisana.

mniéj więcéj wyrazach: „Dopełniłam obowiązku i na chwilę rozjaśniłam czoło mych dzieci, a teraz szukać muszę we łzach nowych sił na dzień jutrzejszy.“ Wszakże śmierć ukochanego wnuka, syna pana Józefa, znękała do reszty jéj siły żywotne. Wkrótce po tym smutnym wypadku, o którym sama mówiła, że przeżyć go już nie zdoła, zasłabła i uległa trawiącéj gorączce, mając lat przeszło siedemdziesiąt osiem. Powodowany wdzięcznością i szczerem przywiązaniem doktor Gąsiorowski przepędził przy niéj całą tę noc ostatnią, wraz z córką jéj i wnuczką i kilku domownikami; synowie, mimo pospiechu, nadjechali z zagranicy za późno, nie zastali już matki przy życiu.
Byłbym powinien, panie Ludwiku, powiedzieć wiele więcéj o téj pani i nie zbywać cię temi kilku słowy; dawniéj znane tu były liczne objawy jéj patryotyzmu i ofiarności, jako też zdania i odpowiedzi, których trafność, stanowczość lub dowcip świadczyły o bystrym jéj rozumie; ale iluż jest jeszcze takich, coby o tem wiedzieć mogli; na palcach ich policzysz, a im także, jak i mnie, pamięć nie dopisuje, bo już pół wieku mija, odkąd w sklepach gostyńskiego kościoła, po trudach i cierpieniach życia, spoczęła Anna Mycielska.
Z jéj synów znałem tylko jednego; któżby tu zresztą nie był znał w Poznaniu, chociaż tylko z widzenia, téj osobistości, która oczy przechodzących zwracała na siebie wzrostem i kształtem, piękną i szlachetną twarzą i w któréj ruchach, postawie i spojrzeniu uwydatniał się pewien odcień pańskości. Podczas gdy z pozostałych po wojnie dwóch braci Mycielskich, starszy, Michał, jako dobrowolny wychodźca, resztę życia swego przepędził we Francyi, gdzie też czterdziestego dziewiątego umarł w bliskości Paryża, był młodszy z nich, pan Józef, od końca trzydziestego pierwszego, najbliższym naszym są-