z bryki, tak iż niby tego nie zmiarkowali ci, co na koźle siedzieli i po kilkodniowéj wędrówce z dworku do dworku przedostali się szczęśliwie za granicę.
Pan Józef, po krótkiéj służbie w konnicy, uzyskawszy stopień porucznika, przydanym został jako adjutant jenerałowi Łubieńskiemu i w bitwie pod Wielkim Dębem, biorąc dobrowolnie udział w szarży ułanów, ranny został dość niebezpiecznie w głowę, ponad okiem, które w skutek tego na zawsze nieco sztywnem zostało. Gdy, po skończonéj walce, naczelny wódz, zwoławszy korpus oficerów, zapytał, kogoby za najgodniejszego oznaki honorowéj uważali, wymienili współtowarzysze jednogłośnie między pierwszymi Józefa Mycielskiego, który też wtenczas za okazaną odwagę krzyż złoty otrzymał. Słyszałem, że wieść o jego ranie sprawiła podobno popłoch między młodemi paniami wyższych kół warszawskich; mówiono tam, że twarz pana Józefa wykrzywioną i zeszpeconą wyjdzie z tego szwanku; uspokoiła wszakże obawy pani Klaudyna Potocka, zapewniając na troskliwe pytania, że rana Mycielskiemu bynajmniéj nie zaszkodzi. Owszem, na dobre mu wyszła. — Pomieszczono go bowiem, ku większéj wygodzie, w domu państwa Brzostowskich, gdzie przebywając czas niejaki, miał sposobność poznania panny Izabeli Brzostowskiéj, z którą, zniewoliwszy sobie wtenczas jéj serce, dwa lata późniéj połączył się węzłem małżeńskim. Wyleczony po paru tygodniach, wrócił do obozu i odbył jeszcze kilka marszów i pomniejszych potyczek, ale pod koniec powstania, po ostrołęckiéj bitwie, powołanym został przez rząd narodowy i, ze względu na dawniejsze swoje stosunki i znajomości, wysłany do Berlina z jakiemiś podobno przedstawieniami czy wnioskami, któremi chciano gabinet pruski spowodować do zmienienia owéj polityk wrogiéj od samego początku dla sprawy polskiéj. —
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/246
Ta strona została przepisana.