Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/248

Ta strona została przepisana.

lub za granicą; ale czas wreszcie wszystko łagodzi i co było bólem, staje się wspomnieniem. Rzezzywistość codzienna ma swoje prawa i pan Józef szukać musiał uspokojenia i znalazł je w zachodach i zatrudnieniach obywatela wiejskiego, zwłaszcza iż do własnych posiadłości przybyło mu jeszcze, po śmierci braci, Spławie i Gałowo. Jak zarządzał i gospodarował, rozwodzić się nad tem nie będę, panie Ludwiku; szczegóły są mi nieznane, zresztą pole to zupełnie dla mnie obce, ale ponieważ Kobylopole dawnemi czasy było dla mnie dość częstem miejscem wycieczek, powiem ci co tak dostrzedz tam mogłem.
Dawniejsze pustkowie, za staraniem pana Józefa, inaczéj teraz wygląda. Masz folwark z wielkiemi budynkami, odpowiedniemi obecnym wymaganiom gospodarstwa; dawniejszy stary dwór zniesiono, a na innem miejscu wystawił pan Józef nowy w kształcie willi włoskiéj, do którego plany sam po większéj części ułożył i którego piękne pokoje znakomitemi obrazami przyozdobił; terasy, trawniki, gaje naokół naznaczył i wypielęgnował z niemałą wytrwałością; widziałem bowiem jak to powstawało i ile trudności tak budowli jako i normalnéj wegetacyi stawiał grunt bardzo piasczysty. Ogród owocowy i warzywny znacznie powiększono i udoskonalono, a szczególną było zasługą właściciela, że jeden z pierwszych sprowadził do nas z Francyi te karłowate drzewka, które tak duże i wykwintne owoce wydają. Prawdziwem zaś dobrodziéjstwem dla Poznania było urządzenie w Kobylopolu na wielkie rozmiary mlecznego gospodarstwa, które pan Józef pierwszy tu w naszych stronach, około piędziesiątego roku, zaprowadził. Widziałeś nieraz, przechodząc z rana lub wieczorem koło Bazaru, owe tłumy spódniczkowych istót oblegające skład mleka kobylopolski; były one wiele znaczniejsze