Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/52

Ta strona została skorygowana.

do bezwzględności. Nie mógł znieść Gąsiorowski obłudy, przydatków, puszenia się i wykrętów, tego co komedyę życia stanowi. Podczas gdy jedni takie słabości ludzkie obojętnie pomijają, chociaż się niemi uwodzić nie dadzą, drudzy zaś żartami je zbywają, Gąsiorowski, słysząc je lub widząc, nie mógł hamować swego oburzenia; wybuchał i słów nie szczędził, ani je też w bawełnę owijał, dla tego dość często zrażał sobie kolegów i innych ludzi. Nieprawda w mowie lub czynie była naturze jego przeciwną, a ponieważ miał przytem draźliwe nerwy, widać po nim było nieraz smutek i zły humor. Jak od innych prawdy żądał, tak też sam wypowiadał zawsze uczciwie co myślał, nigdy roli nie odgrywając, i na jego słowo zawsze liczyć było można, bo co powiedział było szczere, z jego wiedzą lub chęcią zupełnie zgodne. Wszyscy, którzy go bliżéj znali lub w ważniejszych przypadkach jego sposobu myślenia i postępowania doświadczyli, musieli cenić zdanie i szanować rzetelną duszę zacnego doktora. Pojawy zresztą pewnéj szorstkości i wybuchy niezadowolenia zdarzały się jedynie tylko, jeśli istotną wywołane zostały przyczyną, zwykle bowiem jego usposobienie było rozważne i spokojne; w towarzystwach i pogadankach z poufnymi lubił wesołość i żarty, a jego piękna twarz przybierała wtedy wyraz nadzwyczaj swobodny i miły, w którym się odbijało jego dobre serce. Otóż, panie Ludwiku, dobroć serca i czułość, chociaż je nieraz niezręcznie ukrywać się starał, należały także do głównych przymiotów Gąsiorowskiego. Nietylko je przyjaciele jego i bliżsi znajomi odczuwali w utrapieniach i dolegliwościach swoich, które z nimi podzielał, czyniąc co mógł, aby im ulgę przynieść, lecz doznawała ich codziennie bieda poznańska. Niejeden z lekarzy nie kwapi się wcale poza most Chwaliszewski, chyba że go do któréj z kuryi na okół katedry będących powołają, Gąsio-