Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/58

Ta strona została przepisana.

pospiech; wszakże tym jego zasadzkom każdy z nas ile mógł chętnie się poddawał.
Najpierwszym komornikiem pierwszego piętra nowo wystawionéj kamienicy doktora Gąsiorowskiego był major August Bukowiecki. Krótko po Wielkiejnocy czterdziestego drugiego roku spotkałem się z nim przypadkiem, gdy młodszą córkę przywiózł tutaj na pensyę. Jego osobistość zrobiła na mnie wrażenie, był to bowiem pan już niemłody, wtenczas przeszło sześćdziesięcioletni, w szaraczkowéj czamarze, niski, nie chudy, z dużą, prawie całkiem łysą głową, małemi oczyma w poważnéj, pomarszczonéj twarzy, a u rąk obydwóch palce miał do połowy obcięte. Wziął mnie od razu w ścisły egzamin po polsku i po francuzku; nie pomnę teraz, o co mnie tak wybadywał, ale ze słów jego poznać było można umysł bystry i wykształcony. Zdarzyły kilka lat późniéj losy, że z tym panem Bukowieckim, o którym przedtem ani słyszałem, chociaż znanym był w szerokich kołach na prowincyi, w bliższe wszedłem stosunki, dla tego przytoczyć ci mogę, panie Ludwiku, niejeden szczegół z jego życia. W pierwszéj połowie nie szło ono trybem zwykłym i spokojnym. Urodził się August Bukowiecki w wieku osiemnastym, osiemdziesiątego pierwszego roku, w Chycinie, blisko granicy brandeburskiéj, a pochodząc z rodziny osiadłéj od dawna na owych krańcach, która, przyjąwszy, jedna z najpierwszych w Polsce, wyznanie kalwińskie, wytrwale przy niem obstawała, posłanym został bardzo wcześnie do szkoły leszczyńskiéj, gdzie się kształciła znaczna część dziatwy dyssydenckiéj z różnych stron Rzeczypospolitéj. Prócz łaciny był tam, już za polskich czasów, panującym językiem niemiecki, którego się innowiercy, z religijnych względów, chętnie uczyli. Trzymano tam chłopców w ścisłym, purytańskim rygorze, dla tego też gdy,