nie pamiętam roku, wybuchł w Lesznie ów straszny pożar, który całe miasto w perzynę obrócił, wyczekiwała młodzież szkolna długo i z niecierpliwością, żeby się i gimnazynm, gdzieś daléj leżące, zajęło. „Wreszcie ziściło się, czegośmy chcieli“, mówił mi stary pan Bukowiecki, „i na widok płomienia upragnionego nad dachem szkolnym, wpadłem do mego gospodarstwa, krzycząc z radości: „Bogu dzięki, szkoła się pali!“
Nie na długo przydał mu się ów pożar, bo go rodzice niebawem posłali do niezbyt od Chyciny odległego Frankfurtu nad Odrą, gdzie było nietylko gimnazyum, lecz i uniwersytet, który nieco późniéj do Wrocławia przeniesiono. Mając lat szesnaście skończył tam pan August szkoły, co wtenczas szło prędzéj niż teraz, bo czterech tylko przedmiotów uczono, dwuletnich kursów nie było, a popisu dojrzałości jeszcze złe duchy nie wymyśliły. Powodowany wrodzoną chęcią do żołnierki, pominął uniwersytet i zaciągnął się do pułku pruskich dragonów, którego główny oddział stał ze sztabem w Landsbergu. Było to piątego roku po trzecim podziale, w czasie gdy nie mało młodzieży polskiéj z zachodnich zaborów szło z własnéj ochoty do wojska pruskiego wabiącego jeszcze urokiem dziejów Fryderyka II. Młodzieńców szlacheckiego pochodzenia wcielano do pułków w stopniu junkrów, ćwiczono najpierw osobno w praktyce i teoryi, poczem, skoro się ze służbą batalionową lub szwadronową oswoili, zajmowali w musztrach miejsce kaprali, mało co w umundurowaniu różniąc się od poruczników, z którymi wyłącznie poza służbą przestawali. Parady i uroczyste przeglądy odbywano częstokroć, a przygotowanie do nich połączone było z niemałem utrapieniem, jak mi powiadał pan major. Noc przedtem trzeba było nieraz przetrzymać stojąc lub siedząc z wyprężonemi nogami, bo białe, krótkie spodnie
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/59
Ta strona została skorygowana.