wypychano starannie otrębami lub pakułami tak, żeby ani jedna fałdka na nich się nie zjawiła, warkocz i harbejtel zgrabnie układano, długie, wzdłuż obydwóch skroni idące loki zwijano w walce i pudrowano, do czego kompanie lub szwadrony miały własnych fryzyerów, którzy żołnierzy jednego po drugim operowali. Musztry były długie i męczące; obiady, które się po większéj części u pułkownika lub rotmistrza, dla oficerów i junkrów, odbywały, sztywne i jednostajne, a pobyt w małem mieście nieszczególnie zabawny. Najprzykrzej wszakże dotykało ludzi mających wraźliwszą i czulszą naturę srogie jeszcze wtenczas w wojsku pruskiem obchodzenie się z prostymi żołdakami. Opowiadał mi z oburzeniem stary pan major jak ich dręczono bez litości za najmniejsze przewinienie i jak kilkakrotnie, odkomenderowany do rózg, patrzał na krew plużącą z grzbietu biedaków, których prowadzono powoli między dwoma rzędami uzbrojonych w pręty i siekących niemiłosiernie; padali oni zwykle zemdleni nim doszli do końca. Wytrzymał jednak Bukowiecki prawie sześć lat w Landsbergu, poczem, należycie w służbie wyćwiczony, zapragnąwszy swobody i rozmaitości, wystąpił z szeregów pruskich w stopniu podporucznika, w początku roku osiemset czwartego i puścił się w podróż ku zachodowi. Były to wtedy, po traktatach w Lunéville i Amiens, świetne czasy francusko-napoleońskiéj gloryi, a pobyt w owych krajach zachodnich musiał dla młodego człowieka, szczególnie wojskowego, mieć urok niezwykły; wspominał też nieraz o nim pan August w późnym wieku z zadowoleniem. Podróż jego kilka lat trwała; zwiedził w szerz i dłuż Francyą, zabawiwszy dłuższy czas w Paryżu, zajrzał poza Pyrynee do Katalonii, przebiegł główne kantony szwajcarskie, a potem Włochy z północy na południe i w tym kraju najdłużéj przesiedział. Mnóstwo
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/60
Ta strona została skorygowana.