niedługo się cieszył powietrzem ojczystego kraju; siły jego były wyczerpane i rok późniéj rozstał się z tym światem, mając niespełna lat czterdzieści siedem.
W tym samym domu Gąsiorowskiego, na drugiem piętrze mieszkał także, około roku piędziesiątego, przez lat kilka pan Franciszek Łukomski, zaprzyjaźniony z Bukowieckimi, u których go poznałem. Jegomość to był już niemłody, blisko sześćdziesięcioletni, średniego wzrostu, otyły, mocno szpakowaty, z dużą, czerwonawą twarzą, grubym nosem i małemi, siwemi oczyma. Lubili go wszyscy znajomi, miał bowiem we wzięciu i usposobieniu nastrój starego, dobrodusznego, każdemu przyjacielskiego Polonusa, a gdy był w dobrym humorze, między swymi, prawił naiwnie rozmaitości, nie szczędząc dowcipu i poetyckiéj fantazyi i podając jéj płody jako zupełną rzeczywistość. Dziejów jego nie skleję ci, panie Ludwiku, nigdym ich nie znał dokładnie; czasem pan Franciszek opowiadał z nich urywki, z których pamiętam tylko, że ojciec jego był bene possessionatus w wrzesińskim powiecie i że on sam, nauki swoje w Pakości ukończywszy, gdzie quondam temporibus znajdowała się szkoła, w któréj księża mnóstwo młodzieży naszéj uczyli, w mocnych ją klubach trzymając, zajął się potem gospodarką, ożenił się, ale bardzo prędko owdowiał, poszedł do powstania trzydziestego roku, a daléj na emigrantkę, nie do Francyi, jak niemal wszyscy inni, lecz do Szwecyi. Niewiem, co go właśnie do północnych regionów zapędziło, ale o Szwecyi lubił się rozwodzić pan Franciszek, chociaż to tak zbyt jasne i pewne nie było, co mówił. Wróciwszy do kraju osiadł w Skarboszewie, gospodarzył znów lat kilkanaście, wreszcie, nie czując się już na siłach, by sprostać mnożącym się z każdym rokiem trudnościom agronomii, wieś sprzedał i osiadł w mieście z siostrą swoją
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/75
Ta strona została skorygowana.