Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/76

Ta strona została przepisana.

nieco młodszą, panna Nepomuceną, która mu dom prowadziła i odznaczała się niepospolitym spokojem i łagodnością usposobienia. Żyło sobie to stare rodzeństwo w Poznaniu cicho i skromnie, dopomagając bliższéj familii w wychowywaniu dzieci, między któremi przypominam sobie osobliwie ośmio czy dziesięcioletniego Julka. Panna Nepomucena doczekała się jeszcze w podeszłym wieku, iż ów bratanek, dla którego była drugą matką, wyszedł na jednego ze zdolniejszych inżynierów rządowych, ale poczciwy pan Franciszek umarł tu w tym domu, gdy Julek ledwo co nauki szkolne był rozpoczął.
Bawiliśmy tu dość długo, panie Ludwiku, w kamienicy Gąsiorowskiego, wszakże, nim pójdziemy daléj, nie mogę pominąć dolnego w niéj mieszkania, po prawéj stronie od wejścia. Nieraz tutaj odwiedzałem panię Kraszkowską i jéj męża, pana Antoniego. Pan Antoni znanym był całéj Polonii poznańskiéj i rozległe miał stosunki familijne i przyjacielskie na prowincyi. Wszędzie go chętnie widziano, odznaczał się bowiem w życiu towarzyskiem dobrem sercem i życzliwością dla wszystkich, a przy tem zawsze równem, łagodnem i swobodnem usposobieniem. Pożartować lubił, mimo podeszłego wieku i nieraz rozweselił trafną dykteryjką lub anegdotką, zwłaszcza iż mało kto lepiéj znał od niego osoby i dzieje naszego obywatelskiego świata. Spędziwszy większą część żywota na gospodarce, spłaciwszy swój dług ojczyźnie trzydziestego pierwszego roku, sprzedał wioskę swoją, Zielencin i osiadł w mieście. Dziatwa jego była wtedy jeszcze młodziutka, dwie córki i syn, których wychowaniem zajęła się głównie matka. Pani Kraszkowska, Mlicka z domu, należy do tych pań naszych z owego czasu, które sobie z uczuciem rzetelnego szacunku przypominam. Rzadkiego rozsądku i niezwykle silnéj woli, przewodniczyła rodzinnemu pożyciu we