Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 03.djvu/82

Ta strona została przepisana.

łem, czterdziestego piątego roku. Wrzała w całem Księstwie i w innych częściach Polski agitacya spiskowa; gorączkowe złudzenie, wywołane przez emigracyę, ogarnęło mnóstwo ludzi, nawet starych i zwykle rozważnych; czyż mógł im ujść młodzieniec dwudziesto-pięcioletni, na którego wyrazy ojczyzna i wolność działały jak dynamit na mury? Dał się więc wciągnąć corps etâme do robót. Nie wiem dokładnie co to tam było; powierzono mu jakieś układy z liberałami czy republikanami niemieckimi; jeździł bodajnie do Lipska, Drezna i gdzieindziéj jeszcze. Przypatrzywszy się tymczasem bliżéj całéj sprawie i przekonawszy się, że centraliacya wersalska, jakby teleskopem patrząc, widzi górę tam gdzie tylko kretowina, nalegał podobno za powrotem swoim, aby termin powstania cofnięto. Było tymczasem za późno, gdyż niebawem policya pruska sztuki swoje rozpoczęła. Aresztowania nastały i schwytano niemal wszystkich tych, którzy stali na czele. Niegolewski jakoś ocalał w téj pierwszéj obławie, a chociaż należał w końcu do niedowierzających, uważał jednak za niezbędny obowiązek rozbitą władzę zorganizować. Sam w nowem przewództwie wziął udział czyniąc to głównie ze względu na inne kraje polskie w spisek zawikłane; zaczął sprowadzać z zagranicy broń, któréj wcale nie było, na dewszystko zaś postanowił śmiałym zamachem oswobodzić więźniów, znajdujących się jeszcze w kazamatach cytadeli.
Pamiętam dobrze ową noc z 3 na 4 marca czterdziestego szóstego roku. Mieszkałem wtenczas przy Wodnéj ulicy; koło jedenastéj w nocy, nie śpiąc jeszcze, lecz nie wiedząc naturalnie co się święci, usłyszałem naraz turkot jadącéj z Starego Rynku bateryi i głośną komendę; niemal pół godziny potem zdawało mi się, że gdzieś strzelano. Na drugi dzień dowiedziałem się co