swojéj bardzo przystojną i wywierała, ile mogła, wpływ polski na dzieci; wszakże, jak się czasem zdarza w małżeństwach mięszanych, jedne z dzieci idą na prawo, a drugie na lewo. Syn wdał się był w ojca i pozostał Niemcem; po polsku rzadko i nie biegle mówił i nie wiem, czy teraz nie zapomniał do reszty; wszakże nie tylko ze świata nas wytępić nie chciał, lecz Polaków zawsze lubił, często i chętnie z nimi przestawał, a matkę swoją szanował i kochał. Jednę z jego sióstr widziałem w Berlinie, która także po polsku ledwo co umiała, dwie inne zaś, gorliwe Polki, za Polaków wyszły.
Ukończywszy nauki w nierozdzielonem gimnazyum naszem, zdaje mi się, na Wielkanoc trzydziestego czwartego roku, straciwszy krótko przedtem ojca, poszedł potem pan Aleksander na uniwersytet do Berlina, w zamiarze, jeśli się nie mylę, słuchania prawa i kameraliów, zachęcony przykładem ojca; w skutek tego nie widziałem go przeszło dwa lata i nie wiedziałem nawet co się z nim dzieje, i dopiero trzydziestego szóstego, gdy się także nad Szpreą znalazłem, spotkaliśmy się znowu i ponowiliśmy dawną zażyłość. Co do usposobienia przyjacielskiego był to ten sam prymaner z Wrocławskiéj ulicy; lecz zamiast prawnika, jak się spodziewałem, zastałem pół teologa i pół filologa, który z upodobaniem słuchał kolegiów Neandra i Hengstenberga, Böcka i Rankego. Z tą teologią miało się też już ku końcowi; musiała ona ustąpić przed bożkiem Olimpu, który, chociaż najmniejszy, trzęsie Jowiszem, a cóż dopiero ludźmi. Jak się nieraz studyozom zdarza, pokochał się, mieszkając u jakiejś wdowy, nasz teolog w jéj córce, ubogiéj panience, w któréj upatrywał wszelkie przymioty serca i duszy, a ponieważ był idealistą, i gruntownie zacnego sposobu myślenia, postanowił ożenić się jak najprędzéj
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/121
Ta strona została przepisana.