dwiku, bo w żadnéj z nimi nie byłem styczności; a teraz, idąc kilka kroków daléj, widzisz trzecią kamienicę po narożnéj, gdzie obecnie król Gambrinus ma jednę z głównych kwater swoich; była ona przez lat kilkanaście własnością bogatego kupca Altmanna, którego pięknéj żonie i pięknym pasierbicom złożyliśmy, choć w krótkich słowach, już dawniéj hold zasłużony; czwarta należała kiedyś do panny Walentyny Mycielskiéj, piąta wreszcie, nie zmieniwszy wcale zewnętrznéj postaci swojéj, przechodziła za moich czasów różne losu koleje. Była najpierw ojczyzną Landszafty, czyli Ziemstwa, późniéj oberżą, potem szkołą realną, daléj tak zwaną obywatelską, a teraz znajduje się w niéj jedna z niższych szkół miejskich. Nie wielu już takich, panie Ludwiku, którzyby pamiętali ten dom w pierwszéj jego fazie, trwającéj do trzydziestego dziewiątego czy też czterdziestego roku; nieraz tam wtenczas byłem, chodząc jeszcze do szkół i przypominam sobie, że to pierwsze pomieszczenie landszafty wygodnie i wspaniale nie wyglądało. Wszystkie biura były na podwórzu w tylnych budynkach, które, na prędce w pruski mur sklecone, mało co zmienione, do dziś dnia wytrwały i wysługują się, ile mogą. Samą zaś kamienicę, niezbyt, jak widzisz, obszerną zajmowali panowie dyrektorowie; na dole mieszkał dyrektor prowincyalny, a pierwsze piętro było rezydencyą jeneralnego. Trzy tutaj osobistości piastowały te obywatelskie urzędy; jeneralną dyrekcyę Stanisław Poniński, prowincyalną zaś Nepomucen Nieżychowski, a po nim Józef Grabowski.
Nie mogę się poszczycić bliższą znajomością pana Ponińskiego, ale widywałem go nieraz, bo z urzędu często przebywał w Poznaniu i osobistość jego wybitna każdemu wpadała w oczy. Więcéj niż średniego wzrostu, dobréj tuszy, pod gęstym, ciemnym, trochę nastrzępionym włosem miał twarz wyrazistą, przytem pięk-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/13
Ta strona została przepisana.