tytorów i dotarł szczęśliwie do prymy, któréj jednak dla solidarności koleżeńskiéj tutaj prawidłowo nieukończył. Zaszła bowiem trzydziestego ósmego roku, jeśli się nie mylę, w prymie secessio in montem sacrum, z powodu ówczesnego nauczyciela religii, a późniejszego dyrektora, księdza Prabuckiego. Co było właściwie bezpośrednim powodem, już dzisiaj nie skleję, ale pamiętam, że znienawidzili sobie od samego początku uczniowie klas wyższych młodego księdza, który ich chciał w silniejsze kluby pochwycić, a któremu na odpowiednim takcie nauczycielskim zbywało i gdy pewnego razu jednego z prymanerów strofował, czy mu też karę jakąś naznaczył, ryczeć i tupać nogami zaczęła cała klasa, a widząc, że ksiądz obojętnie to bierze i z katedry nie schodzi, zostawiła go samego i wyszedłszy na pódwórze oświadczyła dyrektorowi Stocowi, że niewróci do pokoju, dopóki ksiądz tam będzie. Nastąpiły w skutek tego niebawem relegacye i consilia szesnastu czy siedemnastu demonstrantów, między którymi nasz pan Ksawery do najgorliwszych należał.
Po téj imprezie, uważając jednak złożenie matury za dług honorowy, wyrobił sobie u ojca pozwolenie wyjazdu do Berlina i tam, po półtorarocznéj przerwie, spotkał się ze mną znowu, zamieszkał w bliskiem sąsiedztwie i za moją radą udał się do Schwarzbacha. Muszę mu przyznać, że, chociaż nie zawsze był Katonem na wszelkie pokusy młodości i niezależnego życia, o głównéj jednak rzeczy nie zapomniał, bo pracował ile było potrzeba i egzamin złożył. Ale gdy wracał do domu z owego egzaminu, przechodząc przez most Kurfirszta, ulżył sercu swemu i zemścił się na Cyceronie, Horacyuszu, Homerze i Sofoklesie, których niósł z sobą; wrzucił ich bowiem wszystkich do Szprei. Już on to zawsze miewał, jeszcze chłopcem będąc, jakieś oryginalne pomysły
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/130
Ta strona została przepisana.