Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/150

Ta strona została przepisana.

próby ukończył. Mając jeszcze w świeżéj pamięci uniwersytet, zaimponował nam, jak to mówią, gdy wszedł do klasy, zaraz powierzchownością swoją, a daléj wzięciem przyjacielsko-poważnem i nauką. W sile młodości, przystojnéj postawy i udatnéj twarzy, zawsze wykwintnie ubrany i w ruchach swobodny, sprawiał wrażenie raczéj światowego kawalera, niż pedagoga i nikomu na myśl nie byłoby przyszło, że kolebka jego stała obok warsztatu obuwia. Wykładał nam w prymie Tacyta, tak trochę po uniwersytecku, mówił przytem ciągle po łacinie i wyrażał się w tym języku, ileśmy ocenić mogli, bardzo trafnie i biegle. Niedługo tutaj wytrwał w kawalerskim stanie; jeszcze byłem w szkołach, gdy pojawiła się pani Łożyńska, która o płci pięknéj chełmińskiéj dać mogła u nas najpochlebniejsze wyobrażenie. Ta młoda para odwiedzała dość często moich rodziców, pamiętam więc, że państwo Łożyńscy, żyjąc tutaj w stosunkach towarzyskich li tylko z polskiemi rodzinami, wszędzie byli z upragnieniem przyjmowani. Było to najlepszem świadectwem dla wartości naukowéj i osobistych przymiotów doktora Łożyńskiego, że, co się rzadko zdarza po tak krótkiéj praktyce nauczycielskiéj, młodego jeszcze wezwały władze rządowe na miejsce dyrektora, gdy trzydziestego ósmego roku w Chełmnie gimnazyum założono; tem chętniéj przyjął ową posadę, iż łączył się z nią powrót do rodzinnego miasta. Na tem ważnem dla nas stanowisku, bo mnóstwo młodzieży polskiéj odbiera do dziś dnia wykształcenie w gimnazyum chełmińskiem, doczekał się sędziwego wieku i dwudziestego piątego jubileuszu na czele zakładu, do którego urządzenia i ustalenia w znacznéj mierze się przyczynił. Po jego wyjeździe do Prus nie spotkałem się już z dyrektorem Łożyńskim, sam także w Chełmnie nigdy nie byłem, nie wiem więc, jakie późniejszemi czasy osobistość jego przechodziła ko-