i wrodzona, szczera uprzejmość. Po dwakroć mężatka i wdowa, w rozlicznych, czasami przykrych i trudnych przejściach długiego życia, z rzadkiem poświęceniem dla najbliższych, z życzliwą gotowością dla dalszych, wypełniała sumiennie, nietracąc prawie nigdy właściwéj sobie swobody umysłu, obowiązki żony, siostry i obywatelki. Znaczny majątek po rodzicach i po pierwszym mężu odziedziczony ustalił się pod jéj roztropnym i oszczędnym zarządem, wzrósł i upiększył się, chociaż nieraz wielkie i niespodziane ofiary ponosić jéj przyszło. Co do tego szczegółu, pomijając czem była w stosunkach familijnych, nadmienić ci muszę, że do tych należała pań naszych, na których patryotyczne i miłosierne uczucia zawsze liczyć było można. Dobrze mi wiadomo, iż niejednéj potrzebie i biedzie w kraju i na wychodztwie z hojną spieszyła pomocą, podczas ruchawek i powstań nieszczędziła datków i nie tylko w dobrach swoich była chętną opiekunką, lecz i wszystkie dobroczynne towarzystwa i przedsięwzięcia w Poznaniu wspierała stale z niezwykłą u nas regularnością. Dobroć i równa dla wszystkich życzliwość odbijały się w miłéj twarzy pani Łączyńskiéj, a połączone z pewną prostotą i otwartością w obejściu, ujmowały każdego co się do niéj zbliżył; dla tego też niezdarzyło mi się nigdy słyszeć o niéj nieprzychylnego wyrazu, bo wszędzie jéj nazwisko z przyjaznem uczuciem lub szacunkiem wymawiano.
Pierwszego jéj męża nie znałem i nic zgoła o nim nie wiem, drugiego, szczerze mówiąc, wszyscyśmy tu kochali, bo to był człowiek nie tylko na wskroś zacny, lecz i sympatyczny, jak mało. Adolf Łączyński pochodził z Królestwa i dopiero parę lat przed czterdziestym przesiedlił się do nas, nie będąc jednak tutaj obcym. Odbywszy bowiem nauki szkólne w szczęśliwych czasach Księstwa Warszawskiego u kadetów i w liceum
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/16
Ta strona została przepisana.