zwłaszcza gdy tak szedł sobie przez ulicę lub dziedziniec gimnazyalny z podniesioną nieco głową i czapką na bakier. Trzydziestego roku naturalnie nie należał do ostatnich gimnazyastów, co poszli, gdzie czasami bywało gorąco; żałuję tylko, że ci z tych czasów nic szczegółowego powiedzieć o nim nie mogę, bo go potem przez długi czas nie widziałem, a późniejszemi laty nie zdarzyło mi się z nim o kampanii rozmawiać; wiem jednak, że swemu wyglądowi kłamu nie zadał, że w dwóch czy trzech większych bitwach i kilku spotkaniach odznaczył się odwagą, która sobie drwi z niebezpieczeństwa, krzyż za nią dostał i przy końcu powstania stopień porucznika. Wróciwszy napowrót, odsiedzieć musiał karę więzienną, a potem ściągnięty do wojska pruskiego, zamiast szpady, dźwigać karabin. Mimo to jednak, ponieważ z natury był żołnierzem, pozostał w wojsku, gdzie go chętnie zatrzymano, i po dość krótkim czasie ujrzeliśmy go tutaj jako podporucznika w dziewiętnastym pułku. Gdy przyszła na mnie koléj odbycia roku służby, widywałem go niemal co dzień na esplanadzie Kernwerku przy mustrze lub w jego kwaterze, a podczas manewrów jesiennych pod Wschową, jak ci już dawniéj wspomniałem, przepędziłem niejeden wieczór z nim i jego kamratami. Lubo już wtenczas trzydziestoletni z okładem i różne kłopoty mający na głowie, był to jednak pod względem usposobienia ten sam Feliks Białoskórski, którego ze szkół miałem w pamięci; ujmująca szczerość w obejściu pozostała niezmienną, a swobodny humor i śmiała fantazya wracały przy spotkaniu z bliższymi znajomymi. W wojsku, jak uważałem, łączyły go całkiem przyjacielskie stosunki z wyższemi figurami pułku; młodsza zaś oficerya, obok koleżeńskich uczuć, okazywała mu pewien szacunek jako takiemu, który się już prochu nawąchał.
Odsłużywszy swój rok i mając potem dużo zajęcia,
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 04.djvu/165
Ta strona została przepisana.